fot. Adam Whitehead

Moje ciało, moje prawo

Popemancypantki wywołują jednak kontrowersje. Bo czy można nazywać się feministką i kręcić tyłkiem w opiętych szortach jak Beyoncé i Miley Cyrus? A dlaczego nie? Ikona feminizmu Gloria Steinem przyznała, że była króliczkiem „Playboya”. Członkinie popularnego w latach 90. punkowo-feministycznego ruchu Riot Grrrl sprzeciwiały się przemocy wobec kobiet i żądały seksualnego wyzwolenia. Frontmenka zespołu Bikini Kill i autorka manifestu Riot Grrrl, Kathleen Hanna, występowała na scenie w topie z napisem „slut“ (dziwka) na brzuchu i śpiewała: „Chciałabym być facetem i mieć te wszystkie dziewczyny u swoich stóp”. Niedawno Hanna stanęła w obronie Cyrus. – Dobrze, że młode kobiety używają słowa „feministka”, cokolwiek ono dla nich oznacza. Może dla niej jest to wolność seksualna i słowa,  że może sypiać, z kim chce, i mówić, co chce. Również Lena Dunham nie uważa, że seks i feminizm muszą się wykluczać. W związku z promocją książki nagrała zabawną serię filmików „Ask Lena” (Zapytaj Lenę). W jednym z nich na pytanie: „Jestem feministką, ale lubię ubierać się seksownie, jak to pogodzić?”, odpowiada: „Być feministką to pozwolić innym kobietom na wybory, których my same może byśmy nie dokonały. Wydaje ci się, że chęć pokazania ciała jest sprzeczna z twoimi poglądami, ale w rzeczywistości dają ci one prawo, aby wyglądać sexy, jeśli czujesz, że tego chcesz”.
Tak jak Beyoncé, która na scenie wije się w wyzywających pozach, ale za jej plecami na telebimie świeci wielki napis „Feministka”. Już trzy lata temu w hicie „Run the World (Girls)” śpiewała, że dziewczyny rządzą światem. W piosence „Flawless” z ostatniej płyty wykorzystała cytat z wypowiedzi nigeryjskiej pisarki Chimamandy Ngozi Adichie o tym, że od dziecka jesteśmy przygotowywane do roli uległych żon i że trzeba wreszcie to zmienić. W 2014 roku dla fundacji Shriver, która bada sytuację kobiet na świecie, piosenkarka napisała list otwarty, w którym zachęcała do walki o lepsze posady i pensje. Sama jest idealnym przykładem równości społecznej, ekonomicznej i medialnej. W zeszłym roku znalazła się na liście 100 najbardziej wpływowych osób świata magazynu „Time” i zajęła pierwsze miejsce wśród najbogatszych celebrytów (jej mąż Jay Z był dopiero na 60. pozycji). Ma też ogromny zasięg – na samym Twitterze śledzi ją 14 milionów fanów. Podobnie Miley Cyrus (19 milionów followersów), która mówi o sobie: „Jestem jedną z największych feministek, bo niczego się nie boję”. Na dowód tego wsparła ruch Free the Nipple (Uwolnić Sutki), walczący m.in. przeciwko blokowaniu kont na Instagramie użytkowniczkom, które wrzucają na profil swoje zdjęcia topless. Poza Cyrus spotkało to m.in. Carę Delevingne i Rumer Willis ­(córkę Demi Moore), które również włączyły się w akcję. Willis w ramach protestu wyszła nawet nago na ulicę w Nowym Jorku. O działalności ruchu powstał film „Free the Nipple”. Jego autorka Lina Esco tłumaczyła, że sutki stał się symbolem opresji wobec kobiet. – Dlaczego w internecie roi się od porno i zdjęć z egzekucji, a selfie z gołym biustem jest od razu blokowane? – pytała retorycznie, zyskując poparcie celebrytek, które nie godzą się na e-cenzurę.