Historia jest zawsze podobna. Kobieta wkłada sukienkę Alaïi i nie może się pozbyć uczucia, że to strój stworzony właśnie dla niej. Tylko po to, by uczynić ją piękną. Niezależnie od tego, czy jest wysoka, niska, o pełnych kształtach, czy androginiczna, staje się seksowna i kobieca. W paryskim Muzeum Galliera trwa wystawa poświęcona kreacjom Azzedine’a Alaïi. Czy pozwoli poznać tajemnicę powstawania tych ubrań? Od 34 lat dowodzą one jednego: perfekcyjnej znajomości kobiecego ciała.

LUKSUS W UBÓSTWIE
Alaïa fascynował się kobietami już w dzieciństwie, w rodzinnej Tunezji. – Miałem ciotkę, która była tancerką i była bardzo elegancka – opowiada mi w swoim paryskim atelier. – Ubierała się po europejsku. Krawcowa szyła jej kopie Diora. Do dziś pamiętam czerwony płaszcz z paskiem i karakułowymi klapami. Kiedy chodziłem z nią na spacery, ludzie bili brawo. Potem zafascynowałem się ubraniami Diora i Balenciagi, które widziałem w magazynach. Zastanawiałem się, jak to wszystko działa: wcięcie w talii, zaokrąglone ramiona, szwy? Jak to wygląda od środka? Chciałem wiedzieć wszystko o powstawaniu ubrania. 

W Akademii Sztuk Pięknych Alaïa uczył się rzeźby. – Nauczyłem się anatomii, proporcji i harmonii – wspomina. – Teraz, kiedy dopasowuję projekty na modelkach, czuję jakbym pracował w glinie. Kiedy w 1957 roku przyjechał do Paryża, jego miłość do mody rozkwitła. To wtedy zobaczył Marlenę Dietrich i – jak mówi – „jej długie nogi z napiętymi mięśniami, kiedy wychodziła z samochodu”. Po krótkim pobycie w atelier Diora Alaïa szybko został projektantem i zaczął ubierać takie kobiety jak Greta Garbo i Maria Callas. – Zacząłem bez grosza na rue de Bellechasse. W moim mieszkaniu, które jednocześnie było atelier, pracowało do 18 szwaczek. Powinnaś była widzieć rolls-royce’y zaparkowane przed budynkiem i wszystkie bogate kobiety, które wspinały się tutaj niesamowicie długimi i krętymi schodami! To był luksus w całkowitym ubóstwie. 

Najważniejszą klientką była Arletty, aktorka, piosenkarka i modelka. Została bliską przyjaciółką projektanta i jego muzą. – Rzadko kiedy widziałem kogoś tak wyzwolonego. I ten głos, który mógł istnieć tylko w Paryżu! Dużo się od niej nauczyłem. Nigdy nie nosiła biżuterii. „Jestem wolna od wszelkich dekoracji” – mówiła. Właśnie dlatego nie używam żadnych ozdób. Na tym polega czystość stylu – mówi projektant.