Perfumy to nasz znak rozpoznawczy, pachnąca sygnatura. Nawet jeśli opuścimy jakieś miejsce, nasz zapach przez jakiś czas unosi się w powietrzu. Jest nierozerwalnym składnikiem naszego stylu, dużo o nas mówi, przyciąga, intryguje, potrafi być początkiem fascynującej rozmowy czy gorącego romansu. Zwłaszcza jesienią perfumy ujawniają swoją moc, kiedy długo rezonują na grubych kaszmirowych swetrach, długich szalika, wełnianych marynarkach czy welurowych sukienkach. To czas, kiedy możemy sobie pozwolić na cięższe zapachy, bardziej dosadne, otulające naszą skórę. 

Szukając niebanalnego zapachu, warto sięgnąć po coś z marki Etat Libre d’Orange. Jej twórca Etienne de Swardt znany jest z kontrowersyjnych kompozycji, które wyjątkowo pobudzają zmysły, prowokują, kryją za sobą pikantne historie, przełamują tabu. Choćby Putain des Palaces (Hotelowa Dziwka) emanująca pudrem, jedwabiem, fiołkami. A może intensywny 500 Years? Z kardamonem, różą turecką, szafranem, kakao, oud, drzewem bursztynowym i bergamotą. A drzewny, słodki i balsamiczny Fat Electrician? Tego typu perfumy nie tylko wyróżnią, lecz także wywołają wiele ciekawych reakcji, kiedy zdradzimy ich nazwę.

Jeśli zależy wam na nutach kojarzących się z tajemnicami, powieściami grozy, kościelnymi i zarazem odurzającymi akordami, wybierzcie flakony marki Serge Lutens. To klasyka wśród zapachów niszowych, zwłaszcza z flagowym Serge Noir. Ale jest i barokowy zapach Santal Majuscule z pikantnymi nutami drzewnymi, kakao i różą. A jeśli wolicie wędzone owoce w orientalnym wydaniu, pomyślcie o La Couche du Diable (czyżby Kołyska Diabła?) – piekielnie piękny z akordem oud. Jeszcze więcej orientalnych wrażeń zmysłowych dostarczy intensywny Serge Lutens Ambre Sultan z bursztynem, żywicą i patchouli.

Nowoczesne i prowokacyjne są także kompozycje marki Roos&Roos będącej efektem współpracy dwóch Francuzek – matki i córki. Dużo w tych zapachach, jak i w ich nazwach inspiracji muzycznych – może dlatego są tak „żywe”, wibrujące. Na przykład Pale Blue Eyes – to oczywiste nawiązanie do przeboju The Velvet Underground. Z kolei Song for Queen to wspomnienie matki o modelkach kroczących po królewsku podczas pokazu YSL w latach 70. XX wieku. A zapach jest bogaty i zmysłowy, dzięki temu, że został oparty na jaśminie, osmantusie, czarnej wanilii…

Wybierając awangardowe zapachy, warto ośmielić się i wyjść poza schematy, kierować nie tylko nosem, lecz także podążać za rozbudzającymi ciekawość nazwami i historiami powstania kompozycji.

Skorzystaj z rabatów w ramach akcji Szaleństwo Zakupów: