W kolekcji „Gold Dust Woman” złoto nie było dosłowne, symbolizowało raczej pewien rodzaj glamouru, który przeminął wraz z hollywoodzką bohemą. U Ani Kuczyńskiej droga między inspiracją, a ostatecznym efektem jest bardzo długa. Projektantka nie tworzy oczywistych nadruków i symboli. Informacja, że punktem wyjścia była elegancja lat 70. z jednym z hymnów epoki – „Gold Dust Woman” Fleetwood Mac, zaskakuje, bo odsłania to, jak złożony i nieoczywisty jest proces twórczy. Dla Kuczyńskiej inspiracją zawsze jest konkretna, namacalna przeszłość, element popkultury, a rezultat – bardzo współczesny i... bardzo kuczyński.

Nie wiem, czy modę Ani Kuczyńskiej powinno się oglądać na zdjęciach. Casualowy minimal jest z natury nieefektowny, a błysk flesza rozbiela i przysłania detale. Czytelnicy ELLE.pl będą musieli więc uwierzyć na słowo, że cieniutka, prawie transparentna bawełna Kuczyńskiej prosiła się o dotknięcie, a ubrania „żyły” w ruchu. Albo, że świetnie wyglądał niewykończony kołnierzyk przy głębokim dekolcie czy miękkie ruloniki przy rękawach. Projektantka jest ekspertką od subtelnych połączeń retro i nowoczesności, elegancji i miejskiego casualu.

W „Gold Dust Woman” Kuczyńska celebruje ciało – miękko opina je cienką tkaniną, skraca sukienki, odsłania plecy i piersi modelek w bardzo głębokich dekoltach w szpic (to oczywiście nawiązanie do bankietowej mody lat 70.). Żeby modelki wyglądały naprawdę spektakularnie posmarowano je balsamem z tytułowym złotym pyłem. Mimo nacisku na cielesność i piękno kobiecego ciała, udało się uniknąć wszelkiej wulgarności. Nagość nie razi w towarzystwie subtelnych tkanin w bazowych barwach:  pudru, beżu, czerni i bieli.

Notes ELLE.pl Ania Kuczyńska wiosna-lato 2013 "Gold Dust Woman"

GALERIA