„Obywatel Jones” pojawi się w kinach w październiku. Dlaczego zrobiła Pani ten film?

Miałam kilka powodów. Scenariusz wydawał mi się bardzo nośny i inaczej traktujący o wydarzeniach historycznych. Od razu stwierdziłam, że rezonuje ze współczesnością. Z jednej strony pojawia się temat porażającej zbrodni przeciwko ludzkości, głodu świadomie wywołanego przez Stalina, a z drugiej rola mediów i ich obowiązków w kształtowaniu świadomości społecznej. Bohaterem jest młody dziennikarz, wyjątkowo odważny i uczciwy. Uważa, że nie wolno mu stanąć po którejkolwiek ze stron, że musi stać po stronie faktów i prawdy. Trafia na mur, o który ostatecznie się roztrzaskuje; o tę triadę: korupcja mediów, tchórzostwo polityków i obojętność społeczeństwa. Przez to najgorsze scenariusze stają się możliwe.

ZOBACZ: Festiwal filmowy w Gdyni 2019: Kto zwyciężył?

Wygląda na to, że to wciąż aktualne.

Polityka jest nieodłączną częścią naszego życia. Niestety coraz bardziej. Trudno uciec od tej tematyki i należy o niej rozmawiać.

Przeszłość, do której sięga Pani film, ma służyć ostrzeżeniom na przyszłość?

Zrobiłam kilka historycznych filmów zawsze z myślą o tym, że przeszłość ma kontinuum we współczesności. Druga wojna światowa nigdy się moim zdaniem nie skończyła. Przycichła, ale zagrożenia i mechanizmy strachu albo manipulacji są ciągle obecne. Gdy opowiadam o skrajnych momentach w historii, chcę pokazać, że jesteśmy częścią tego samego świata. Wybory tamtych ludzi mogą bardzo łatwo stać się naszymi wyborami, a ich losy naszymi losami. Nie chodzi o podkreślenie, że aktualne wydarzenia w Polsce to prefiguracja nazizmu, ale o to, żeby uświadomić sobie, że te historie zdarzyły się właściwie nam. Nie ma większej różnicy między tamtymi ludźmi a dzisiejszymi. Kiedy pracowaliśmy nad historią Garetha Jonesa, zginął słowacki dziennikarz, 27-letni Ján Kuciak – był w tym samym wieku co Jones w czasie, gdy jechał na Ukrainę. Kuciak został zamordowany, ponieważ podjął temat powiązań świata przestępczego i polityki. Wiadomość o jego śmierci spowodowała falę manifestacji na Słowacji. Młodzi zainteresowali się polityką i zdali sobie sprawę, że mają na nią wpływ. Upadł rząd i powstał nowy ruch, którego liderka została prezydentką Słowacji. Nie wszystko musi iść w stronę brunatnej siły. Młode pokolenie ucieka od polityki. Boi się jej i brzydzi. Uważa, że sprawy takie jak wolność czy demokracja go nie dotyczą. Ale to młodzi będą musieli dokonać wyboru, bo to ich przyszłość jest na szali.

Popkultura zainteresowała się Czarnobylem, pani też sięga po historię Europy Wschodniej.

To nowa przestrzeń dla filmu. To jest nieopowiedziana rzeczywistość. Jest mnóstwo filmów o wojnie i Holokauście, o zbrodniach stalinowskich zaledwie kilka. Wiedza o nich jest znikoma. Fakt, że stalinizm jest nieopowiedziany, czyni z niego hydrę z nieodciętą głową. To może prowadzić do powielenia błędów. Szczepionka Holokaustu przez wiele lat powstrzymywała różne zagrożenia i także dzięki niej doszło np. do powstania Unii Europejskiej, do porozumienia się tylu narodów. Odnoszę wrażenie, że ostatnio siła tej szczepionki słabnie.

Czy polityka ma wpływ na to, co oglądamy w filmach czy serialach?

Filmy, zwłaszcza europejskie, potrafią zachować swoją kapryśną bezinteresowność komercyjną, ale seriale absolutnie nie. W związku z polaryzacją społeczeństw wiadomo, że jeśli nakręci się coś, co zaciekawi jedną połowę odbiorców, druga to zignoruje, a w ten sposób traci się widownię. Dlatego producenci seriali unikają polityki. Wolą tematy niezaangażowane. Ulubioną widownią są tzw. young adults, czyli osoby na tyle głupkowate, że można je jeszcze karmić bajkami. Serial ogranicza też konwencjonalność dramaturgiczna. Każdy odcinek musi być tak skomponowany, żeby widz chciał zobaczyć kolejny. Godzinny epizod montuje się w dziesięć dni. Montaż filmu fabularnego trwa miesiącami, bo tyle czasu pochłania znalezienie ostatecznej formy. Dlatego każdy film jest prototypem, a każdy odcinek serialu – szablonem, do którego wlewa się różne treści.

Czy kino czuje zagrożenie ze strony mediów społecznościowych i wypożyczalni internetowych oferujących seriale i filmy?

Dane frekwencyjne wskazują, że widowni w kinach przybywa. Może nawet gra to na korzyść tradycyjnego kina, które staje się powodem, aby wyjść z domu. Młodzi coraz rzadziej znajdują taką motywację. Moi przyjaciele i znajomi, którzy posiadają dzieci w wieku nastu lat, mają trudności, żeby skłonić je do wyjścia. A w restauracji dzieci ledwo usiądą przy stole, natychmiast sięgają po telefony. Są utopione w wirtualnym świecie, a to oznacza, że w samotności. Telefon daje tylko pozorny kontakt z rzeczywistością. Jest ogromnym zagrożeniem cywilizacyjnym. W wielu krajach powstają już ośrodki, w których próbuje się leczyć młodych z tego potwornego uzależnienia. Kino jest dobrą alternatywną przestrzenią, gdzie można razem z innymi ludźmi oglądać coś wspólnie. Opowiada, jak ja w „Obywatelu Jonesie”, o przeszłości, która się aktualizuje, albo buduje dystopie pokazujące zagrożenia, które ludzkość przeczuwa, choć jeszcze się nie zmaterializowały, np. zmiany klimatyczne. Najważniejsze pytanie brzmi: jak odzyskać teraźniejszość, żeby nie była wehikułem, który niesie nas ku katastrofie?

CZYTAJ TEŻ: „Obywatel Jones”: pojawił się pierwszy zwiastun filmu Agnieszki Holland