MUZYKA: Adele, „30", Columbia Records

To jest album "30". Przyznaje nie wierzyłem, że to się uda. Nie czekałem na ten powrót, bo dla mnie  Adele skończyła się na pierwszym albumie, na którym urzekła mnie prostotą i swym przybrudzonym "czarnym" głosem. A potem było już tylko rozmycie w popowych niestrawnościach. Pierwszy singiel zwiastujący czwarty album, był czymś co szybko wyparłem i wpisałem na listę zapomnienia. Aż tu nagle album "30" w niczym nie przypomina radiowego, nudnego, koszmarnego "Easy on me". Jest zbudowany z rozbudowanych sześciominutowych kompozycji, które nie mają wstępu na listy przebojów. To intymna opowieść o bólu, najbardziej dojrzały muzycznie, kreatywny krążek w dorobku artystki. Kiedy śpiewa wspaniałe "Love Is a Game" przypominają mi się największe soulowe wokalistki lat 70. od Etty James po Gladys Knight. W wzruszającym, acz rozwalającym "My Little Love" (usłyszymy fragment emocjonalnej rozmowy Adele z jej synkiem Angelo) hipnotyzuje głosem niczym Anita Baker na swym debiucie z początku lat 80. albo Sade. A  dotyka nas "All night parking" odbijają się jazzowe dusze lat 50. To podróż i po emocjach i historii muzyki od jazzu, przez wytwórnie Motowon, po soul i monumentalny pop z lat 90.

Album "30" jest przepełniony smutkiem, historią kobiety, której miłość nie wyszła, nie przetrwała, kobiety samotnej, matki. I w tym wszystkim po raz pierwszy od debiutu Adele czuję prawdę, widzę odarcie z fasadowości. Ona już nic nie musi, nie musi bić się o pierwsze miejsca czy nagrody Grammy (które i tak za rok zdobędzie). Ten album jest jej zwycięstwem, katharsis, przywracając tym samym nadzieje, na to, że muzyka popularna nie musi zakładać różowych, lateksowych gaci czy farbować włosów na seledynowo żeby przedostać się do słuchaczy. Przyznaje nie wierzyłem, że to się uda.

WYSTAWA:  „Vilhelm Hammershøi. Światło i cisza”, Muzeum Narodowe w Poznaniu

To jest wystawa, którą należy zobaczyć. Kolejne wydarzenie w poznańskim Muzeum Narodowym, które po monumentalnej wystawie prac Magdaleny Abakanowicz, sięgnęło tym razem po malarstwo wyjątkowego artysty skandynawskiego Vilhelma Hammershøia. Wystawa zatytułowana “Vilhelm Hammershøi. Światło i cisza” to wydarzenie niezwykłej wagi. Po raz pierwszy miłośnicy sztuki w Polsce mają okazję zetknięcia się z dziełami najwybitniejszego duńskiego artysty. Hammershøi malował nastrojowe krajobrazy, realistyczne portrety, niezwykłe widoki architektury, a przede wszystkim wnętrza emanujące atmosferą ciszy.

Celem wystawy jest przybliżenie szerokiego zakresu jego osiągnięć artystycznych, a ponadto zgłębienie kluczowych problemów twórczości, takich jak kolorystyczne wyrafinowanie, oszczędność narracji, rola światła, kontemplacyjny nastrój czy wyczucie przestrzeni. Ekspozycja prezentuje zarówno najbardziej znane obrazy duńskiego mistrza, jak również rzadko eksponowane rysunki i akwarele, a także fotografie będące dla artysty autonomicznym medium twórczym. Wystawa zostanie otwarta 21 listopada i potrwa do 23 stycznia 2022 roku.

KSIĄŻKA: Patryk Mogilnicki „Książka po okładce. O współczesnym polskim projektowaniu okładek", Wydawnictwo Karakter

Należę do tych niesprawiedliwych ludzi, którym zdarza się ocenić książkę po okładce, a przynajmniej sięgnąć w pierwszej kolejności, po te pozycje, które w księgarni najbardziej kuszą swoim pięknem zewnętrznym. I ku mojej radości, od paru lat przeżywamy wielki boom, powrót do najlepszej szkoły grafiki, typografii, rysunku. Wiele wydawnictw odchodzi od okładek opartych na przypadkowych fotografiach, okładka ma być komentarzem, inteligentną grą z czytelnikiem czy tak jak wyznaje na wstępie Mogilnicki ekscytującą tajemnicą, która prowokuje do tego by ją odkryć, otworzyć i poznać zawartość.

Zawartość tej monumentalnej książki to zapis rzetelnej pracy autora, znanego ilustratora, projektanta i miłośnika literatury, który odpowiada chociażby za okładki do "Korekty" Thomasa Bernharda czy dzienników Andy Rottenberg. Autor zebrał w niej doborowe grono osób, które książki tworzą. Przedstawia najważniejsze projektantki i projektantów, rozmawia na temat szczególnie znanych i udanych realizacji, a niektórych wypytuje bardziej szczegółowo: o pracę w branży, inspiracje, największe sukcesy, proces tworzenia, najdotkliwsze porażki i niezrealizowane projekty. Wśród nich chociażby: Jakub de Barbaro, Stanisław Rosiek, Marta Konarzewska, Łukasz Piskorek, Anita Wasik, Przemek Dębowski czy Ryszard Bienert. I tę książkę należy przeczytać, ale można też oglądać jak okładkę, nieustannie będąc w zachwycie!

BALET: „Exodus/ Bieguni", Teatr Wielki Opera Narodowa

To jest wydarzenie jakiego dawno nie było na deskach Teatru Wielkiego Opery Narodowej, a przynajmniej nie było w dziedzinie baletu, tańca. "Exodus / Bieguni" to dwie opowieści, stworzone do muzyki Wojciecha Kilara i Karola Szymanowskiego. Pierwsza w choreografii Anny Hop, to opowieść do wokalno-instrumentalnego Exodus (1981), nawiązującego do biblijnego wyjścia Izraelitów z Egiptu. Z kolei druga część w choreografii Izadory Weiss, autorki także kostiumów do spektaklu Bieguni-Harnasie, opiera się na śmiałym połączeniu prozy Olgi Tokarczuk. Otrzymujemy tu niezwykle dopracowany spektakl, będący komentarzem do nieustannej wędrówce ludu, poszukiwaniu własnej tożsamości, poszukiwaniu miłości, cielesności, akceptacji, głosu.

Dawno nie widziałem tak aktualnego i dosadnego spektaklu, komentującego rzeczywistość. Spektaklu niezwykle trudnego choreograficznie, monumentalnego, wręcz widowiska, które momentami przeraża, fascynuje, ciągle zaskakując formą i ruchem ciała. Dynamika i dramaturgia tutaj nie gaśnie. To znacznie więcej niż balet, to znacznie więcej niż taniec, to język ciała, który prowadzi z nami dialog. Dalej to opowieść o roli kobiety w społeczeństwie, ale i mężczyzny ubranego w tylko pozorną siłę, władze. I nie jest to kolejna błaha historyjka miłosna, ubrana w zakurzony kostium i przyciasny gorset pobrudzony pudrem, a sztuka mówiąca prawdę, w ogóle coś mówiąca. Niezwykłe to przeżycie duchowe! Cały zespół Polskiego Baletu Narodowego zasługuje na niekończące się owacje na stojąco.