O takiej rodzinie opowiedział Konrad Aksinowicz w "Powrocie do tamtych dni" (film miał wcześniej tytuł „Powrót do Legolandu”, ale ze względów prawnych zmieniono go). I nie ukrywa, że to historia jego własnego dzieciństwa, alkoholizmu ojca i trudnego dorastania z codziennym poczuciem wstydu.

Zaczyna się niewinnie. Główny bohater, Tomek, żyje na jednym z podwrocławskich osiedli tylko z matką, ojciec (Maciej Stuhr) wyemigrował do USA i nagrywa mu stamtąd magiczne opowieści o swoim świetnym życiu na obczyźnie, budząc marzenia o wyjeździe za ocean, fantastycznych zabawkach i niedostępnych w PRL-owskiej Polsce gadżetach. To też czas dorastania, pierwszych przyjaźni, randek z dziewczyną i kumpelskich wygłupach. I nagle, w progu staje ojciec, z walizką pełną prezentów, oznajmia, że tęsknił i wrócił. Niestety, dopiero po pewnym czasie Tomek i jego matka (świetna w tej roli Weronika Książkiewicz) odkryją skąd ta nagła tęsknota. Ojciec wniesie w spokojne życie rodziny nie tylko nowy odtwarzacz video, ale przede wszystkim bagaż swoich problemów, który ma coraz więcej procentów.

"Wszyscy mówią mi, żebym przestał pić. Mówią, że wtedy będzie lepiej. Tak, będzie lepiej, ale dla was" — mówi w jednej ze scen bohater Macieja Stuhra. Jest wrakiem człowieka, który kiedyś miał wielki potencjał. Bo to nie jest jednoznaczny bohater. Nie zamknie się jego losu w słowie „pijak”. Skrywa on mroczne zakamarki swojej duszy, ogromne frustracje zawodowe i wielki wstyd. Reżyser nie pozwala go łatwo ocenić. Pokazuje raczej, że może w innych czasach, w innym zawodzie, życie ojca mogłoby potoczyć się inaczej. Bo to, że mógłby być też dobrym i kochającym rodzicem, to pewne. Potrafi i nie potrafi. Poddał się.

PRZECZYTAJ TEŻ: „Świat stoi przed mną otworem”. Wywiad z Pedro Alonso – Berlinem z „Domu z papieru”

Ten film boli i zostaje na długo. Wiadomo, były filmy o alkoholikach. Zwykle jednak wstrząsały, a potem odpływały gdzieś w pamięci. Ten nie pozwala o sobie zapomnieć. Może dlatego, że opowiedziany jest z perspektywy 14-letniego chłopca, który musi wziąć na własne plecy ciężar choroby ojca? Może dwuznaczność głównego bohatera tak porusza? Z pewnością zarówno Weronika Książkiewicz jak i Maciej Stuhr zagrali w nim swoje role życia. Myślę, że najbardziej bolesne jest jednak to studium dzieciństwa z pijącym, rzygającym, sikającym do łóżka ojcem, który w przypływie szału grozi domownikom, a w chwili przebłysku trzeźwości zapewnia o miłości. Zero spokoju, zero stabilności, tylko wieczna czujność. I jedyny z możliwych finałów.

Zbierałam się do napisania tej recenzji kilka tygodni. Wciąż krążyły mi w głowie sceny z tego filmu na zmianę z twarzami przyjaciół i znajomych, o których wiem, że dorastali w domu z alkoholikiem. Zawsze wiedziałam, że mieli ciężko. Teraz jednak po prostu płaczę nad ich losem.

PRZECZYTAJ TEŻ: Co oglądać w czasie świąt? Propozycje ELLE MAN! [CANAL+]