Na ich popularność bezdyskusyjny wpływ miała pandemia oraz wciąż rosnąca świadomość konsumentek w temacie składów kosmetycznych. Już nie kupujemy produktów „w ciemno” – patrzymy na listę INCI, wyniki badań klinicznych, certyfikaty eko i cruelty-free. Chcemy lepiej wyglądać, ale być też bardziej etyczne w swoich wyborach, więc powoli zaczynamy brać pod uwagę inne czynniki niż tylko cena. Zaczynamy kierować się zasadą „less is more”, a zaoszczędzone środki inwestujemy w kosmetyki nieco droższe – ale skuteczniejsze i wysokiej jakości. Dwuletni okres pandemii ostudził nasz zapał do wirtuozerskich makijaży, ale za to przyczynił się do stworzenia innowacyjnych hybryd łączących makeup z pielęgnacją. Tak w skrócie można opisać krajobraz po bitwie z niebezpiecznym wirusem, który opanował świat i miał ogromny wpływ na nasze codzienne – w tym urodowe wybory. A co czeka nas w przyszłości?

1. „Cleanical” skincare

Termin, wokół którego będzie głośno w nowym roku, to „cleanical”. Powstał z połączenia słów „clean” i „clinical”. Odnosi się zarówno do trendu clean beauty, czyli pielęgnacji naturalnymi, w tym wegańskimi i organicznymi kosmetykami, oraz mody na profesjonalne składniki aktywne pozyskiwane w toku procesów biotechnologicznych. Kosmetyki z nurtu „cleanical” mają być równie skuteczne, co preparaty dostępne w gabinetach kosmetologicznych, ale z drugiej strony uwzględniać dobro zwierząt i środowiska naturalnego. Ten kierunek to efekt oczekiwań konsumentów, dla których coraz ważniejsza jest idea zrównoważonego rozwoju przy jednoczesnych wysokich oczekiwaniach co do skuteczności kosmetyków. Transparentność, wykorzystywanie surowców ze zrównoważonych upraw, redukcja plastiku, dbałość o jakość formuł oraz klinicznie potwierdzone działanie – to cechy, które najlepiej definiują marki pozycjonujące się w nurcie „cleanical”. Już teraz można zaliczyć do nich sporo polskich brandów z kategorii skincare. Niektóre z nich podbijają zagraniczne rynki – przykładem może być LAST, Oio Lab, Resibo. Wróżymy im świetlaną przyszłość.

2. Skinimalism

Już rok temu pisałyśmy o tym, że minimalistyczna pielęgnacja będzie wiodącym trendem beauty. Okazało się, że dopiero teraz nabiera on tempa i w 2022 ma wkroczyć w decydującą fazę. Filozofia „less is more” trafia do coraz większej rzeszy entuzjastek pielęgnacji, które czują się przytłoczone ilością dostępnych kosmetyków. Na pewno sama masz mnóstwo produktów, które od miesięcy kurzą się na półkach lub mają przekroczoną datę przydatności i czekają właściwie tylko na to, aż wrzucisz je do kosza. Zbyt często pod wpływem impulsu kupujemy nowy krem, serum czy maskę i porzucamy je miesiąc później, nie zużywając do końca. Coraz więcej kobiet zaczyna rozumieć, że nie tędy droga i nadmiar kosmetyków nie tylko drenuje portfel, ale i szkodzi skórze. Cera staje się przebodźcowana, zupełnie jak nasze mózgi przyzwyczajone do nieskończonego scrollowania Instagrama i TikToka. Aplikowanie na nią dziesiątek składników aktywnych wywołuje alergie, nadwrażliwość, permanentny rumień i trądzik różowaty. Dlatego specjaliści z branży beauty przekonują, że w najbliższym czasie będziemy stawiać na jakość, a nie na ilość. Ofiarą tego trendu zdążyły jako pierwsze paść maski w płachcie – wiemy już, że przez swoją jednorazowość są niesamowicie obciążające dla środowiska, a moda na nie praktycznie przeminęła. Tego typu produkty będą z pewnością w odwrocie. Za to na fali będą marki takie jak choćby Ala – polski brand założony przez modelkę Kasię Strus. Jego krótkie portfolio uwzględnia tylko niezbędne kosmetyki o przemyślanych składach, które zawierają wszystko to, co potrzebne jest skórze, aby była zdrowa, jędrna i promienna.

3. Fokus na barierę hydrolipidową

Z poprzednim punktem wiąże się kolejny trend, który mocno zdominuje świat beauty w 2022 roku: kosmetyki wzmacniające barierę ochronną skóry. Nasza wymęczona kwasami i retinolem cera pragnie ukojenia oraz otulenia. Z tego powodu zainteresowanie konsumentów powoli przenosi się z kosmetyków złuszczających na te pomagające w odbudowie osłabionej warstwy hydrolipidowej. Mają one przede wszystkim dawać komfort, łagodzić podrażnienia, chronić skórę przed czynnikami zewnętrznymi, a także wzmacniać jej mikrobiom. Stąd rosnąca popularność kosmetyków zawierających ceramidy, pro- i prebiotyki, a także składniki fermentowane, które w naturalny sposób stymulują rozrost pożytecznej flory bakteryjnej. Najsłynniejszą marką, która posiada w swoim portfolio tego typu produkty, jest Aurelia London – brytyjski brand słynący z delikatnych, łagodzących kremów, serum i preparatów do mycia twarzy dbających o prawidłową mikrobiotę skóry. Wśród polskich marek na wyróżnienie zasługuje Kiré Skin. W jej ofercie można znaleźć kosmetyki inspirowane japońską pielęgnacją, w której używa się składników pozyskiwanych w procesie fermentacji, np. fermentowaną wodę ryżową, ekstrakt ze sfermentowanego granatu czy żeń-szenia.

4. Pielęgnujący makeup

Od kilku lat panuje moda na no-makeup look, dający efekt nagiej, zdrowej i świetlistej cery. Nic nie wskazuje na to, aby ten trend odchodził do przeszłości – wręcz przeciwnie, wydaje się, że w 2022 roku wchodzimy na jego kolejny etap. Kosmetyki mają tworzyć nie tyle złudzenie wypielęgnowanej skóry, co naprawdę ją pielęgnować, i to w takim samym stopniu, jak krem czy serum. Dlatego producenci wzbogacają je o dobroczynne dla cery składniki, takie jak kwas hialuronowy, witaminy, a nawet przeciwzmarszczkowe peptydy. Wszystko wskazuje więc na to, że granica między kategorią „skincare” a „makeup” powoli się zaciera. Najlepszym dowodem na to zjawisko jest wysyp na rynku koloryzujących kremów z filtrem. Mają wysoki poziom ochrony przeciwsłonecznej, porównywalny z klasycznymi produktami z apteki (SPF 30 i 50), a jednocześnie zadowalające krycie i właściwości wygładzające. Przykładem produktu tego typu jest Ilia Super Serum Skin Tint SPF 30 – bestsellerowy krem koloryzujący z ochroną SPF, który w 2021 roku bił rekordy sprzedaży w USA. Kosmetyk stanowi hybrydę serum, podkładu i filtru. Można kupić go także w Polsce w perfumeriach Sephora. Kultowym produktem z tej kategorii jest też IT Cosmetics Your Skin But Better CC+ SPF 50, czyli krem CC o właściwościach podkładu, kremu i serum anti-aging w jednym. Zawiera on tak zaawansowane składniki pielęgnacyjne jak hydrolizowany kolagen, peptydy, niacynę, kwas hialuronowy, przeciwutleniacze czy witaminy.

5. Retinoidy nowej generacji

Rok 2021 był bez dwóch zdań rokiem retinolu. Ten składnik absolutnie zdominował branżę w ostatnich miesiącach i praktycznie nie ma liczącej się marki beauty, która nie wprowadziłaby go do swojego portfolio. Ale retinol oprócz tego, że jest superskuteczny, jest też nieco przestarzały. Dlatego laboratoria kosmetologiczne pracują pełną parą, by znaleźć dla niego jeszcze lepszego następcę – składnik, który będzie miał równie dobre właściwości przeciwzmarszczkowe, a jednocześnie będzie mniej drażniący i lepiej absorbowany przez skórę. Na horyzoncie widać już obiecujących następców retinolu, w tym retinaldehyd, do którego wedle wszelkich znaków będzie należeć ten rok. Retinal działa szybciej i skuteczniej, ponieważ wymaga tylko jednej przemiany chemicznej do formy aktywnej, czyli kwasu retinowego (retinol potrzebuje dwóch). Ma też mniejszy potencjał drażniący, więc doskonale sprawdza się w przypadku cery wrażliwej i reaktywnej. Zachowuje przy tym wszystkie zalety klasycznego retinolu, a więc dobrze radzi sobie i z głębokimi zmarszczkami, i z utratą sprężystości, z przebarwieniami czy trądzikiem. Póki co retinaldehyd spotkać można jeszcze w ograniczonej liczbie kosmetyków, ale to na pewno się zmieni. Wśród dostępnych produktów możesz wypróbować serum Medik8 Crystal Retinal 3 lub też krem peelingujący na noc Avène A-Oxitive, w których zastosowano tę nowoczesną pochodną witaminy A.

6. Hype na lifting

Najbardziej pożądany zabieg medycyny estetycznej 2022? Specjaliści są zgodni: będzie to lifting, który już w zeszłym roku stał się jedną z najpopularniejszych procedur odmładzających w gabinetach. Wszystko oczywiście zaczęło się od gwiazd, które swoje spektakularne metamorfozy zawdzięczają (prawdopodobnie – bo wszyscy bazują tu raczej na domysłach niż potwierdzonych informacjach) właśnie naciągnięciu skóry twarzy. Tak zwany Ponytail Face Lift stał się absolutnym hitem w klinikach Beverly Hills po tym, jak zaczęto plotkować, że poddała mu się Bella Hadid uzyskując w ten sposób swoje charakterystyczne, smukłe rysy i wyostrzone kości policzkowe. Ponytail Lift dedykowany jest osobom przed 50. rokiem życia i można wykonać go nawet po dwudziestce. Przede wszystkim czyni on twarz bardziej smukłą, wymodelowaną, o świeższym, młodszym zarysie – jak po związaniu włosów w wysoki kucyk zwany końskim ogonem. Jego kolejną zaletą jest mała inwazyjność w przeciwieństwie do klasycznego liftingu, po którym blizny po nacięciach można łatwo zauważyć za uszami. W przypadku Ponytail Lift ślady są bardzo niewielkie i dobrze ukryte na owłosionej skórze głowy. W zabiegu tym wyspecjalizował się zwłaszcza amerykański chirurg dr. Kao, który opracował specjalną metodę Ponytail Lift kosztującą ponad 100 tysięcy dolarów. Eksperci przewidują, że dzięki oszałamiającym metamorfozom jego pacjentów (w internecie można znaleźć wiele przykładowych zdjęć przed i po), moda na lifting będzie z roku na rok przybierać na sile.

Coraz więcej mówi się też o procedurze Deep Plane Facelift, której niedawno poddał się Marc Jacobs, a także pomniejszych metodach zwanych Mini-liftingiem. Jedno jest pewne: ten zabieg w Hollywood zdecydowanie wypiera popularne do tej pory wypełniacze, ponieważ pozwala uzyskać dużo bardziej naturalny efekt i nie stwarza ryzyka tzw. pillow face – czyli „nadmuchanej” twarzy. Jest to coraz częstszy skutek uboczny wstrzykiwania zbyt dużych ilości wypełniaczy celem utrzymania jędrnej i gładkiej skóry. Substancje te nie wchłaniają się całkowicie i z każdym kolejnym zabiegiem nawarstwiają się, co prowadzi do permanentnej opuchlizny. Lifting eliminuje ten defekt, choć niekoniecznie musi oznaczać całkowitą rezygnację z zastrzyków z kwasem hialuronowym.

7. Pielęgnacja, która staje się viralem

Na nasze zakupowe wybory coraz częściej będzie miał wpływ nie marketing wielkich koncernów kosmetycznych, lecz obejrzany przed chwilą TikTok. O potędze urodowych viralów krążących w sieci przekonała się już marka Peter Thomas Roth, której krem pod oczy Instant FIRMx Eye wyprzedał się w USA w ciągu zaledwie kilku dni. Wydarzyło się to po tym, jak niezwykłe możliwości kremu zaprezentowała 54-letnia tiktokerka @trinidad1967. Kobieta w wideo umieszczonym na platformie pokazuje, jak kosmetyk potrafi magicznie zredukować worki pod oczami – i zrobiła mu lepszą reklamę, niż sztab najlepiej opłacanych marketingowców.

@trinidad1967

 

♬ original sound - user3761092853451

Podobnym hitem okazała się m.in. detoksykująca maseczka Caudalie Instant Detox Mask, „krwawy peeling” The Ordinary, tusz Lash Sensational Sky High Mascara od Maybelline czy czarna pomadka Clinique Almost Lipstick Black Honey. Wszystkie te produkty łączy jedno: są bohaterami filmików, które zanotowały miliony wyświetleń na TikToku i dzięki temu stały się obiektem pożądania nie mniejszej rzeszy jego użytkowników. Przewidujemy, że i w tym roku do listy viralowych hitów dopisanych zostanie co najmniej kilkanaście kolejnych kosmetyków, które docenili zwykli userzy korzystający z popularnej apki. My z kolei coraz częściej będziemy czerpać zakupowe inspiracje z TikToka, Instagrama czy YouTube'a, a nie przekazów reklamowych.