Miniony rok nie był łaskawy dla branży filmowej. Pandemia koronawirusa sprawiła, że kina niemal na całym świecie zostały zamknięte na kilka miesięcy. Ta sytuacja pociągnęła za sobą konsekwencje w postaci decyzji dystrybutorów filmów, którzy postanowili przełożyć premiery swoich gotowych dzieł. Nic dziwnego – niska frekwencja z pewnością poskutkowałaby klapą finansową.

Powyższe działanie sprawiło, że w kalendarzu premier filmowych na 2021 rok zrobiło się naprawdę gęsto. W ciągu najbliższych dwunastu miesięcy powinniśmy zobaczyć nie tylko filmy, których premiery przełożono, ale również te zaplanowane pierwotnie na ten rok. I to niekoniecznie w kinach – pandemia znacząco wpłynęła na popularność serwisów streamingowych, którym nie brakuje pieniędzy na zakup praw do emisji głośnych tytułów. Oto pięć premier, które zapowiadają się szczególnie interesująco.

Nie czas umierać (2 kwietnia)

Droga dwudziestego piątego filmu o przygodach Jamesa Bonda na ekrany kin jest długa i wyboista. Projekt przez długi czas składał się z samych niewiadomych. Najpierw były wątpliwości dotyczące obsady głównej roli, ale Daniel Craig w końcu dał się namówić, pojawiły się też problemy z obsadzeniem krzesła reżyserskiego, które ostatecznie zajął Cary Fukunaga. Gdy już film był gotowy, przyszedł koronawirus, a wraz z nim decyzja o przesunięciu premiery. W końcu jednak nowy film z Bondem musi trafić na ekrany kin i ma się to stać na początku kwietnia. Tym razem przeciwnikiem agenta Jej Królewskiej Mości będzie złoczyńca dysponujący niebezpieczną technologią (Rami Malek). W obsadzie oprócz wymienionych znaleźli się również Lea Seydoux, Ben Whishaw i Ana De Armas.

The Many Saints of Newark (12 marca)

„Rodzina Soprano” to znakomity serial, który dla wielu jest wręcz najlepszą tego typu produkcją w historii telewizji. Nic więc dziwnego, że na jego filmowy prequel czeka całkiem spora grupa fanów. „The Many Saints of Newark” opowie historię wydarzeń z drugiej połowy lat sześćdziesiątych, które miały wpływ na rodzinę Soprano. Ciekawie postąpiono z obsadą roli młodego Tony’ego Soprano – został nim Michael Gandolfini, czyli syn Jamesa Gandolfiniego (“oryginalnego” Tony’ego). Oprócz niego na ekranie zobaczymy między innymi Jona Bernthala („Johnny Boy” Soprano) oraz Raya Liottę i Billy’ego Magnussena.

Diuna (1 października)

Przeniesienie na duży ekran największego dokonania w pisarskiej karierze Franka Herberta nie jest łatwym zadaniem. Przed laty podjął się go David Lynch, ale efekt jest oceniany przez widzów dość skrajnie. Reżyserem nowej wersji został Denis Villeneuve, czyli człowiek z doświadczeniem w  w gatunku science-fiction (“Nowy początek”, “Blade Runner 2049”). Obiecująco prezentuje się też obsada, w której znaleźli się między innymi Timothée Chalamet, Josh Brolin, Javier Bardem, Jason Momoa, Dave Bautista i Zendaya.

Top Gun: Maverick (1 lipca)

Filmowe powroty po latach nigdy nie są łatwe. W przypadku kontynuacji „Top Guna” równie prawdopodobny jest i sukces, i spektakularna klapa. Tom Cruise oczywiście powróci jako Maverick, a Val Kilmer jako Iceman, a oprócz nich w obsadzie znalazło się miejsce dla Milesa Tellera, Jennifer Connelly oraz Moniki Barbaro. Patrząc na pierwszego z nich trudno uwierzyć, że premiera pierwszej i jedynej jak dotąd części odbyła się niemal 35 lat temu, bo w 1986 roku.

Matrix 4 (22 grudnia)

Film, obok którego należy postawić największy znak zapytania. Nie tylko dlatego, że czeka go ciężki los sequela, który powstał wiele lat po poprzednich częściach (choć minęło zdecydowanie mniej czasu, niż w przypadku „Top Guna”). Nie sposób nie zwrócić uwagi na to, że choć pierwszy „Matrix” zachwycił świat, tak druga i trzecia część były zdecydowanie od niego słabsze. Wiadomo, że w „czwórce” pojawią się ci, którzy stanowili o sile trzech pierwszych części – Keanu Reeves oraz Carrie-Anne Moss (niestety zabraknie Laurence’a Fishburne’a). Co z tego wyjdzie? Przekonamy się (oby!) za niecały rok.