M.R.: Jest dużo, bo za szybko się poddajemy w poszukiwaniach. Popełniamy konsumpcyjny błąd: znajdujemy materiał na dobrego ojca i męża i się poddajemy. Przyjaciółka mi mówi: „Wiesz, chyba weźmiemy ślub, mamy już po trzydzieści coś lat, on będzie dobrym ojcem, ma dobrą pracę”. Ale ja wiem, że ten facet jej nie kręci. Ona mówi o fajnym człowieku i już robi miejsce na tego trzeciego. Zamiast powiedzieć sobie, że chce mieć partnera, który zaspokaja jej potrzeby na każdej płaszczyźnie. Warto być z kimś, z kim – gdyby wylądować z nim na bezludnej wyspie – można spokojnie zajadać przepyszne owocki.
ELLE: To może ten układ ,,rycerz i rozpustnik” jest układem idealnym? Pełnym?
A.G.: Tak się zdarza! My, specjaliści, twierdzimy, że trójkąt nie wyjdzie w życiu, ale może się mylimy. Trafiają do nas trójkąty, którym się nie powiodło. A być może większość jest zadowolona z takiego układu. Ukazała się niedawno książka „Puszczalscy z zasadami”. Autorki Dossie Easton, Janet W. Hardy opisują swoje życie w trójkącie i przekonują, że to jest ogromna siła, tylko trzeba ustalić zasady, żeby wszystkie osoby wiedziały, jak ma wyglądać ta relacja.
ELLE: Zastanawiam się, czy trójkąt jest bardziej wyrazem dojrzałości, czy niedojrzałości. To wcale nie takie oczywiste. Z filmu Tykwera można wysnuć wniosek, że prawdziwa miłość nie zależy od tego, czy jesteśmy we dwoje, czy w troje.
M.R.: Ja uważam, że trójkąt jest wynikiem braku czegoś w relacji. Wtedy tworzy się przestrzeń dla tego trzeciego.
A.G.: Pytanie, czy jak budowaliśmy ten związek, to już były jakieś szczeliny? Każdy związek jest domknięty tylko w iluś procentach. I nagle pojawia się osoba wypełniająca 20 proc., które mamy niedomknięte. I mamy związek idealny. Myślę, że ciężko znaleźć jedną osobę, która by nas w pełni satysfakcjonowała.
ELLE: Czyli uważa Pan, że trójkąt jest OK?
A.G.: Zanim się spotkaliśmy, zresztą w troje, myślałem, że trójkąt nie jest OK. Ale przygotowując się do tej rozmowy, prześledziłem literaturę, wspomniałem przypadki swoich pacjentów i okazało się, że ludzie potrafią się odnaleźć w trójkątach i chwalą to sobie. Czasami my im próbujemy wmówić, że to nie jest OK. Więc myślę, że trójkąt jest wyzwaniem. We Włoszech jest instytucja trójkąta. Gdy żona urodzi syna, ma prawo do mężczyzny, który będzie jej adoratorem. To trwa od XVII wieku. Taki przyjaciel domu chodzi z nią do opery, na bal, jak męża nie ma, to on musi jej bronić.
ELLE: A uprawiają seks?
A.G.: Mogą, ale nie muszą. Najważniejsze, żeby o nią dbał.
M.R.: To może powinniśmy zdefiniować, czym jest trójkąt? Mam od 20 lat przyjaciela, który jest trochę starszy ode mnie, bardzo mądry. Odkąd się znamy, miałam kilka związków. No i czy ja przypadkiem nie żyję w permanentnych trójkątach? On jest dla mnie tak ważny, że gdy spytacie, co do niego czuję, to powiem, że go kocham. Miał wypadek. Myślałam, że oszaleję, wpadłam do szpitala i krzyczałam. Ktoś pytał: „Kim pani jest? Żoną? Rodziną?”. No właśnie. Kim?
ELLE: Jakie są relacje między Pani partnerem a przyjacielem?
M.R.: To zależało od partnerów. Niektórzy go lubili i cenili, inni byli zazdrośni. Jeśli to była zazdrość o uwagę, to próbowałam mówić, że to tak samo ważne jak ojciec, siostra czy moje przyjaciółki. Są w moim życiu ważne osoby, więc jeśli chcesz być jego częścią, uszanuj to.
ELLE: Dlaczego nie jesteście parą?
M.R.: Bo on mi się fizycznie nie podoba.
ELLE: Czy taki mężczyzna jest zagrożeniem dla związku?
A.G.: Jeśli związek opiera się na więzi intelektualnej i emocjonalnej, a Maria ma taką ze swoim wieloletnim przyjacielem, to partner może być zazdrosny.
ELLE: Czyli nasza odpowiedź brzmi: to jest trójkąt. Jak Pan zareagowałby, gdyby partnerka miała przyjaciela?
A.G.: Ja nie byłbym zazdrosny. Wiedziałbym że to jest osoba ważna, trochę jak brat. Ale każdy mierzy swoją miarką. Ktoś może nie wierzyć, że ważna relacja obchodzi się bez łóżka.
ELLE: Co możemy zrobić, żeby zminimalizować straty w obu naszych związkach, kiedy żyjemy w troje?