ELLE: Skąd pomysł na taki zawód, takie zajęcie? Czy zrodziło się to z pasji czy to raczej przypadek lub „wstrzelenie się w niszę”?

Asia Typek: Z pewnością musi być to rodzaj pasji. W moim przypadku zaczęło się wszystko od założenia bloga, a jak wiadomo tego typu blogi nie przynosiły dochodów. Teraz jest to już bardziej popularne, więc też rozpoczęcie tego typu pracy może być łatwiejsze. Także jeśli tej pasji (i zawziętości) do samej fotografii by nie było, to pewnie już dawno odpuściłabym ten zawód.

Street stylem zajmowałam się na co dzień, także nie starałam się ograniczać jedynie do tygodni mody. Mieszkałam przez jakiś czas w Nowym Jorku, więc codziennie biegałam z aparatem i robiłam zdjęcia przypadkowym osobom, po prostu lubiłam to robić. W międzyczasie poznawałam fajnych ludzi co zaowocowało tym, że obecnie współpracuję z wieloma cenionymi magazynami na świecie.

ELLE: Kiedy po raz pierwszy wyjechałaś na fashion week? Jak wspominasz to wydarzenie i styczność z ludźmi z branży mody za granicą?  

A.T.: Mój pierwszy fashion week to wyjazd do Nowego Jorku w styczniu 2012 roku. Przeskok z warszawskiej ulicy i zderzenie z barwnym Nowym Jorkiem (nawet w zimie) musiało skończyć się decyzją, że to jest właśnie to, co chciałabym robić w życiu. Prawda jest też taka, że w tym okresie nikogo nie znałam, więc była to nie tylko nauka fotografii, ale także okazja do poznania branży.

ELLE: Jak zmieniła się fotografia street fashion od czasu kiedy zaczynałaś? Obserwujesz jakieś zmiany w tej dziedzinie?  

A.T: Wbrew pozorom, „pracuję” jedynie od 5 lat, aczkolwiek dostrzegam ogromne zmiany w tej dziedzinie. Nie mówię tylko o ogromny przeskoku jeśli chodzi o samą jakość czy różnorodność zdjęć (dawniej królowały zdjęcia statyczne-później sporo dynamiki - teraz znów ta moda się zmienia), ale przede wszystkim o ilości osób fotografujących. Dawniej fotografów zajmujących się street stylem było kilku. Głównie były to pojedyncze osoby pracujące dla magazynów czy wydawnictw modowych. Dzisiaj każda marka/gazeta/agencja/blog ma po kilku fotografów, co da się zauważyć w największych stolicach mody. Ma to też niestety swoje minusy i nie chodzi tu jedynie o konkurencję, a o samą wygodę pracy. Z drugiej strony, jest to bardziej motywujące, bo za każdym razem trzeba dać z siebie nieco więcej.