fot. Adam Whitehead

Wbrew schematom
Tak pozytywna reakcja to duża zmiana, bo feminizm, nazywany ironicznie brzydkim słowem na „f”, długo był naznaczony negatywnymi stereotypami. – W latach 70. kojarzył się z zaniedbaną kobietą, która nienawidziła mężczyzn. Do powszechnej świadomości wszedł dopiero na przełomie lat 80. i 90. Zmienił też swoje oblicze, okazało się, że można być jednocześnie feministką i piękną kobietą – potwierdza socjolog, autor książki „Tożsamość, ciało i władza w kulturze instant”, prof. dr hab. Zbyszko Melosik z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Feministki wciąż jednak są szufladkowane jako ziejące jadem brzydule. I to właśnie z tymi etykietami chce walczyć Watson. Dla niej i współczesnych emancypantek najważniejsza jest wolność wyboru. – Feminizm nie jest po to, by coś ci dyktować. Jeśli chcesz kandydować na premiera, możesz to zrobić. Jeśli nie, nic nie szkodzi. Noś włosy pod pachami albo je zgól, jednego dnia włóż płaskie buty, innego obcasy. Kobiety powinny czuć się wolne – tłumaczyła. Zwróciła też uwagę, że słowo „feminizm” nie jest neutralne płciowo. – Historycznie było kojarzone z agresją i ma w sobie cząstkę kobiecości, przez co z trudem przechodzi facetom przez gardło. Ale nie ma innego słowa. Mam nadzieję, że przez to, co robię, uda mi się odmienić jego postrzeganie.

Feminizm w krainie popkultury

Emma Watson nie jest jedyna w Hollywood. Z feminizmem chętnie flirtują też kolejne młode gwiazdy, którym przewodzi scenarzystka i odtwórczyni głównej roli w łamiącym stereotypy serialu „Dziewczyny”, Lena Dunham. W niedawno wydanej książce „Nie taka dziewczyna” mówi sporo o feminizmie („wychowywała mnie matka feministka i długo myślałam, że wszyscy ludzie na świecie to feminiści”). Wieszczy też jego odrodzenie dzięki popfeministkom. – Takie gwiazdy, jak Beyoncé i Taylor Swift, sprawiają, że ten temat jest nam bliższy. Stały się ekspertkami w sztuce prostego wyjaśniania, na czym  polega feminizm – podkreśla.
Wspomniana Taylor Swift nawróciła się na feminizm właśnie dzięki Dunham, która jest jej przyjaciółką. W wywiadzie dla „The Guardian” z sierpnia 2014 roku piosenkarka przyznała: – Gdy byłam nastolatką, wydawało mi się, że feminizm polega na nienawiści do facetów. Teraz widzę, że wiele kobiet przeżywa przebudzenie, bo wreszcie rozumieją, co to słowo oznacza naprawdę: to, że mężczyźni i kobiety powinni mieć równe prawa i możliwości. Gdy zaprzyjaźniłam się z Leną i zobaczyłam, że naprawdę wierzy w to, co mówi, zaczęłam mieć feministyczne nastawienie, nie nazywając tego po imieniu – wspomina. Tak narodziła się Taylor Swift feministka. Zabawne, że jej fanka, studentka Clara Beyer, ponad rok przed „coming outem” Swift założyła na Twitterze profil @FeministTSwift, który ma ponad 102 tysiące followersów. Zamieszcza tam zabawne, profeministyczne wpisy, które mogłyby być cytatami z piosenek Taylor, np. „I’m not a princess/ This ain’t a fairytale/ I’m writing my own story/ With a strong female hero” (Nie jestem księżniczką. To nie bajka. Sama piszę własną historię. Z silną główną bohaterką).