Justyna Suchecka, 29-letnia instruktorka tańca w studiu „Tancz Warszawo” i dziennikarka „Gazety Wyborczej”, loguje się na swoich kontach na Facebooku wraz z pierwszymi łykami świeżo zaparzonej kawy. Na profilu zawodowym ma ponad sześć tysięcy znajomych, na prywatnym dwa tysiące, w tym mamę, która własnie – jak donosi Facebook – „przebiegła 9,26 km, korzystając z aplikacji Endomondo Sports Tracker”. To, jaki dystans w danym dniu pokonała 51-letnia Elżbieta i w jakim maratonie wkrótce weźmie udział, to najczęstsze posty na jej koncie. – Mama niewiele udostępnia, o wiele bardziej lubi sledzić to, co robię ja czy mój brat. Potrafi np. napisać do mnie na Messengerze: „Czemu nic nie wrzucasz? Stało się coś?” – troche narzeka, ale bardziej żartuje Justyna. Widać, że troska mamy jej akurat nie przeszkadza. A powinna? Pytanie istnieje od momentu, kiedy starsze pokolenia zaczęły szturmować media społecznościowe. Jeszcze w 2010 roku zaledwie co druga matka miała konto na Facebooku, dzis ma je trzy czwarte badanych rodziców – wynika z opublikowanego w 2015 roku raportu Pew Research Center. Facebook z miejsca informuje, że „możesz znać” swoją córkę, i kusi, by dodać ją do znajomych. Odrzucić zaproszenie od mamy? Będzie dym. W efekcie 92 proc. klika „zaakceptuj”. „Rodzice mają przeciętnie niewielu, bo około 150 znajomych, ale są – szczególnie matki – bardzo aktywni. Ponad połowa loguje się na swoje konta kilka razy dziennie” – zauważa Maeve Duggan z Pew Research Center.

#SELFIE
40-letnia Katarzyna Paciorek (310 przyjaciół na Facebooku, w tym 22-letnia córka Ola Wach) siada przy wyspie kuchennej w swoim domu w Jaktorowie pod Warszawą, nalewa zieloną herbatę i odpala laptopa. Ola własnie wrzuciła jej link do newsa „Disco na wrotkach, czyli pierwsza roztańczona wrotkarnia w Warszawie”. Odpisuje córce: „Luśka, przyjeżdżaj, wyskoczymy na dicho”. To tylko żarty, bo najstarsza córka Katarzyny studiuje w Sopocie, więc o spontanicznym wyskoczeniu na wrotki nie ma mowy. Ola ceni sobie wirtualne towarzystwo mamy, która czesto wrzuca na jej tablice linki do stron o DIY (do it yourself): – Bardzo lubie majsterkowanie, szycie, prowadzę w ramach stowarzyszenia JaktoRówni weekendowe warsztaty dla dzieciaków. I jak mi coś wpadnie w oko, podsyłam to Oli, która ma do tego jeszcze większy dryg niż ja – stwierdza Katarzyna. – Ostatnio chciała sobie uszyć spódnicę z pianki dla płetwonurków, więc znalazłam jej link do tutorialu na YouTube. – Odkąd mieszkamy 400 km od siebie, Facebook słuzy nam głównie do komunikacji – podsumowuje Ola.
Wspólne życie Justyny, dziennikarki, i jej mamy Elżbiety na Facebooku też zaczęło sie od rozłąki. Sześć lat i ani jednego zgrzytu. W tym czasie Justyna zdążyła skończyć studia ekonomiczne w Poznaniu i zamieszkać w Warszawie. Dopóki w2008 roku nie założyła sobie konta na Fejsie, wisiała z mamą na telefonie. – Gdy przyjeżdżałam do rodziców do Witnicy, często pokazywałam im zdjęcia zamieszczane np. przez naszych wspólnych znajomych. „A czemu ja nie mam tego
Facebooka, przecież to chyba nic trudnego?” – usłyszałam. I teraz wiele moich koleżanek, nawet z podstawówki, zna „mamę Elę”, chętnie dodają ją sobie do znajomych, zwłaszcza że jest popularna w swojej okolicy.
Wygrywa wszystkie biegi w regionie w kategorii 50+. Mówie jej czasem: „Mamo, dajesz przykład babkom z innych
miasteczek, czemu nie wrzucisz tego na Fejsa, tylko ja się z gazet dowiaduję o twoich sukcesach?”. A mama
na to: „E tam, przecież wiesz, że nie lubię się chwalić”. Justyna gorliwie udostępnia też nowe projekty mamy.
Elżbieta od sześciu lat wyrabia ręcznie biżuterię, a jej firma Uszywiście też ma profil na FB.
Z resztą nie oszukujmy się. Powściągliwość to nie jest zła cecha u mam. – Nie jestem natrętna – stwierdza 38-letnia Małgorzata Gryka, warszawianka, mama 16-letniej licealistki Oli, która dołączyła do Facebooka dwa lata wczesniej niż córka. – Mieszkamy w dwupoziomowym mieszkaniu i czasem mama z dołu wieczorem pisze na czacie, gdy jestem na górze wswoim pokoju: »Juz pora spać«” – żartuje Ola.

#BEKA
Niech was jednak nie zwiedzie ten sielankowy obraz wzajemnych relacji, przypominający dobrze sphotoshopowane
selfie. „Moja mama na Fejsie ma nowy sposób, by mnie dręczyć, wciąż sprawdza moje konto, więc przestałem lubić »Tyłki jak balony« i »Zioło«, a moje zdjęcia z dzieciństwa, które wrzuca, pozbawiły mnie szansy na seks” – śpiewa zespół Back of the Class. Ten parodystyczny, metalowy hymn „dla każdego, komu mama rujnuje życie na Fejsie” zanotował już ponad dwa miliony odsłon na YouTube, co pokazuje, że w prześmiewczych słowach piosenki tkwi więcej niż ziarno prawd. Raczej cały silos.
Co trzeci nastolatek przyznaje, że rodzice umieszczają komentarze, które pózniej są obiektem kpin. Wsród najbardziej obciachowych, cytowanych przez portal BuzzFeed, znalazła sie matka, która pod informacją, że syn zerwał z dziewczyną, napisała: „Nie lubiłam tej suczy”. – Póki mama mi nic nie wstawiała na tablicy, było OK, ale potem zaczęła się wojna na komentarze – wspomina Ola Wach. – Pare razy wyrzucałam ją z grona znajomych, ale zawsze przyjmowałam z powrotem. Ciągle zdarza jej się wrzucić coś dziwnego, ale już się przyzwyczaiłam – przyznaje wyrozumiale. Najświeższy przypadek? Najlepsza przyjaciółka zamieszcza Oli kolaż wspólnych zdjęć z dzieciństwa. Mama dopytuje: „A gdzie zdjęcie »parówy?«. – Znajomi kompletnie nie rozumieli, o co chodzi – mówi Ola. – To słynne zdjęcie córki, jak ma pół roku i leży na brzuchu w czerwonych śpiochach. Wygląda jak parówa – tłumaczy Katarzyna, zaznaczajac, że sama bez zgody Oli by takiego zdjecia nie wrzuciła. – Już się nauczyłam, że to, co jej przyjaciele robią „dla beki”, w moim wykonaniu jest obciachem.
Oli Gryce niezręczna sytuacja nigdy się nie zdarzyła. – Mama ustawiła sobie nasze zdjecie zwakacji jako profilowe, ale jest piekne i je bardzo lubię – zaznacza. – Jeśli ktoś już wrzuca stare zdjęcia – to raczej ja mamie – stwierdza Justyna
Suchecka, która tworzy kolaze m.in. z okazji urodzin i na Dzien Matki. – Mama zawsze mówi »nie trzeba
było«, ale wiem, że ją to wzrusza.
Niektóre wpadki po czasie stają się niemal anegdotyczne (przynajmniej w środowisku znajomych córek). – Byłam kiedyś na koncercie zespołu hiphopowego Dwa Sławy i pusciłam potem mamie ich utwór. Ona potem próbowała go odnależć,
ale nie pamietała nazwy zespołu, więc napisała na tablicy mojej przyjaciółki, która akurat była zalogowana na Fejsie: „Szukam zespołu, chyba Sławek Sławek?”. Koniec konców okazało się, że trop był słuszny, bo obaj raperzy tworzacy zespół mają na imię Sławek – wspomina Ola Wach.

#SEX
Dzieki Facebookowi Elżbieta Suchecka jest na bieżąco z życiem córki, co bywa zródłem ulgi, np. gdy Justyna
pisze, że własnie wylądowała w Dubaju. Wie też, jaki tekst opublikowała i nad jakim pracuje. – Czesto udostępniam
jej artykuły i pomagam w szukaniu bohaterów – dodaje. – Mój mąż się dziwi, jak ja to robię, że jestem tak dobrze poinformowana? „Jakbyś częściej korzystał z Facebooka, też byś wiedział” – żartuje Elżbieta.

– Ola ma czesto wyciszony lub rozładowany telefon, więc tym kanałem najłatwiej się z nią skontaktować – uważa Kasia Paciorek. – Ja z kolei wpadam na Fejsa raz dziennie, na godzinę, a ona jest tam non stop, często coś do mnie pisze, po czym po godzinie dzwoni wsciekła, pytajac: „Czemu nie odpisujesz?” – dodaje Kasia. – Kiedyś rozładował mi się telefon, a mama miała po mnie podjechać, tylko nie wiedziała dokładnie dokąd. Byłam na dworcu w Milanówku z grupą znajomych, którzy zobaczyli jej rozpaczliwy komunikat na Fejsie: „Gdzie jest moje dziecko?”, i dali jej znac – mówi Ola.

– Nie szukam na jej Facebooku zdjec zkompromitujacych imprez, ale raz zdarzyło mi się zainterweniować, gdy Ola polubiła wydarzenie o nazwie „Sex” – wspomina Małgorzata Gryka. – Kliknęłam, żeby sprawdzić, co to jest, i nakłoniłam ją, by zrezygnowała z udziału. – Mama przesadziła, bo chodziło okoncert zespołu mojego kolegi o takiej własnie nazwie – tłumaczy Ola, zaznaczając, że czym innym jest dyskusja z mamą o ogólnodostępnym wydarzeniu, a czym innym czytanie prywatnych konwersacji na czacie. – Przecież tego nie robię – zaklina się Małgorzata. – Raz zrobiłaś! – A, bo zostawiłaś otwarty czat i rzuciły mi się w oczy niecenzuralne słowa, to siłą woli to przeczytałam.

– Śledzenie Olki? Ma takie ustawienia prywatności, że widzę, tylko to, co chce mi pokazać – mówi Katarzyna Paciorek. Razem z córka mają kilkoro wspólnych znajomych (koleżanek Oli). – Ola czasem żartuje, że najbardziej się boi, żebym nie została na Facebooku przyjaciółką mamy Magdy. To jej najlepsza kumpela i dała mamie pełen dostęp do swojego konta – śmieje się Kasia.

#KONTROLA
– Mają swoje tajemnice? My też mieliśmy. W sumie cały czas ukrywamy przed rodzicami to samo: używki i pierwsze
doświadczenia miłosne – uważa dr Lucyna Kirwil, psycholog z Uniwersytetu SWPS, która zajmuje się psychologią
mediów i psychologią agresji. – Internet szerzej otworzył drzwi do tych pokus. Zorganizowanie imprezy, na której młodziez przechodzi inicjacje, trwa tyle, co pare kliknięć myszą, starsze pokolenia musiały się umawiać przy trzepaku. Dr Kirwil jako kierownik polskiego zespołu badawczego projektu EU Kids Online badała m.in., jak rodzice kontrolują dzieci winternecie. – Do najpopularniejszych metod należy ochrona bierna, czyli przebywanie w poblizu dziecka, gdy surfuje ono po sieci, oraz ochrona aktywna, czyli wspólne korzystanie z internetu, ale takie zachowania denerwują nastolatki. Mało skuteczne jest instalowanie filtrów, chroniacych przed negatywnymi treściami, bo dzieci potrafią obejść te zabezpieczenia – wylicza. – Z kolei najmniej uczciwe: wykradanie haseł, wchodzenie na konto, źle się kończą, bo oznaczają najczęściej utratę zaufania i początek „podwójnego” sieciowego życia – jednego dla matki, drugiego dla siebie. Na przykład 54 proc. rodziców było przekonanych, że ich dziecko nie umówiło się z osobą poznaną na czacie, podczas gdy na spotkanie poszło. Najlepiej na bieżąco rozmawiac o tym, co się podoba w sieci, a co niepokoi.

Katarzyna przyznaje, że w efekcie takich rozmów jej córka nauczyła się mądrze kreować swój wirtualny wizerunek. – Miała w gimnazjum etap zamieszczania zdjęć z dużym dekoltem i ustami „w dzióbek”. Wydawałoby się, że młodsze pokolenie jest lepiej z siecią obeznane, ale niestety nie zdaje sobie sprawy, że coś, co jest wrzucone „dla beki”, zostaje
w sieci na zawsze. – A po latach trafi na taką fotę dział IT mojego potencjalnego pracodawcy – zauważa dziś Ola. Teraz edukuje swoją przyrodnią siostrę, gimnazjalistkę. W tym wieku liczy się tylko „fejm” wsród rówiesników i lajki. Pocieszam się, że z głupot na Fejsie się wyrasta – dodaje Ola.

Elżbieta także nie sądziła, że od dzieci można się tyle nauczyć. Justyna pomogła jej w ustawieniach prywatności izainterweniowała, gdy zauważyła, że mama klika w tzw. scam internetowy, czyli tabloidowe nagłówki tekstów, przez które wyłudza się dane osobiste.

#UCIECZKA
Recepta na udane relacje na Fejsie? Nie wrzucać za dużo, nie pouczać i szanować prywatność. – Matka, która jest wzbyt mocnej więzi z córką i traktuje 15-latkę tak, jakby miała wciąż lat siedem, na pewno poczuje się urażona brakiem całkowitego dostępu do konta. Ale matka racjonalna, która wie, że nastolatek ma prawo do prywatności, zaakceptuje to. A gdy dziecko będzie miało kłopoty, i tak do niej przyjdzie. Nasze badania pokazały, że dzieci w przypadku zagrożenia wsieci proszą o pomoc nie rówiesników, ale własnie rodziców – dodaje dr Kirwil.

Nie do każdego trafia taka argumentacja. – Kiedyś rodzice się obawiali, że ich dzieci dołączają do Facebooka, teraz sami naciskają, by z niego korzystały – zauwaza prof. Daniel Miller z University College w Londynie. Jeden na dwóch ankietowanych przez niego rodziców przyznaje, że załozył konto własnie po to, aby śledzić dziecko. Aż 43 proc. codziennie przegląda profile swoich dzieci. Może dlatego już w 2013 roku portal Social Baker donosił o exodusie młodzieży z Facebooka. Z badań Brytyjczyków wynika, że młodzi przenoszą się na Snapchata. Najczęstszy powód? „Facebook stał się passé, odkąd są na nim moi starzy” – stwierdzaja ankietowani, przemilczając oczywistą z ich punktu widzenia zaletę Snapchata: automatyczne kasowanie treści.