Nasze życie to walka. O świetną pracę, miłość, spłatę kredytu, bycie idealną matką. Poprzeczka jest ustawiana coraz wyżej, a stres się potęguje. Płacimy za to wysoką cenę. Poza depresją i nerwicami coraz częściej dotyka nas choroba afektywna dwubiegunowa. O tym, jak żyje się kobietom z ChAD, opowiada psycholog Katarzyna Kucewicz.

Lubimy sami diagnozować się z pomocą dr. Google’a. Często przychodzą do Pani kobiety i mówią: „Mam dwubiegunówkę”?

KATARZYNA KUCEWICZ Najczęściej trafiają do mnie ze skierowaniem od psychiatry. Ale bywa i tak, że obserwując swoje euforyczne, nerwowe reakcje, błędnie podejrzewają manię. Wtedy zawsze odpowiadam, że gdyby naprawdę ją miały, nie pomyliłyby jej z niczym innym. Bo mania nie jest euforią, tylko totalną utratą kontroli. Wbrew obiegowej opinii człowiek wcale nie czuje się wtedy wyśmienicie. Jest wykończony, ma gonitwę myśli, nie potrafi usiedzieć w miejscu. Staje się niewolnikiem swoich impulsów, za którymi ślepo podąża.

Częściej w Pani gabinecie pojawiają się kobiety ze „zwykłą” nerwicą?
Tak, o wiele częściej stwierdzam silne wahania nastroju. Dotyczą znacznej części kobiet – przeważnie tych koło trzydziestki, zapracowanych, wiecznie zestresowanych. To efekt tego, że dbają o projekty w pracy, partnerów, dzieci, a swoimi potrzebami zajmują się w ostatniej kolejności. Efekt jest taki, że wykończone, zaczynają się frustrować, czują się wypalone i depresja gotowa.

Każda z nas bywa w euforii. Jak się zorientować, że to już choroba?
To stan pobudzenia, który różni się od euforii tym, że bierze się dosłownie z niczego. Jeśli ktoś kupuje np. 20 par butów…

W jeden dzień?
Raczej w godzinę! Albo kobieta, której nie zdarzają się seksualne przygody, a nagle idzie do łóżka z dwoma mężczyznami. Nie znosi make-upu, a doczepia sobie sztuczne rzęsy i maluje na czerwono usta. Nie śpi przez trzy noce z rzędu i nie czuje zmęczenia… Mania jest jaskrawa, barwna. Pacjentki opowiadają, że kupują wówczas kolorowe ciuchy, pstrokatą biżuterię, superwysokie szpilki. I wkładają to wszystko na siebie bez względu na okoliczności.

Po takich nieprzespanych nocach przychodzą rano do pracy i normalnie funkcjonują?
Chorej osobie tak się wydaje. Ale chociaż mózg nie śpi, a ją roznosi energia, to ciało nie wytrzymuje kolejnej doby bez snu. Przychodzi do pracy i np. dużo mówi, ale – co zauważa otoczenie – bez sensu i składu. Jej pewność siebie często graniczy z arogancją, nie odczuwa lęku ani nie widzi przeszkód w zrealizowaniu swojej wizji (a często ma trzy naraz i żadnej nie doprowadza do końca). Kiedy ktoś staje jej na drodze i mówi: „Słuchaj, coś tu nie gra”, wpada w gniew, może być agresywna. Osoby w manii nie znoszą polemiki. Jak mawia prof. Łukasz Święcicki, specjalista od ChAD: „W manii jest się bogiem. A z bogiem się nie dyskutuje”.

Czym to grozi?
Można np. ulec wypadkowi. Pamiętam kobietę, która po nieprzespanych nocach usiłowała rano wsiąść do metra, osunęła się w przerwę między drzwiami a peronem i złamała nogę. Nie wiemy do końca, czy wpadła, bo była tak zmęczona, czy może chciała odebrać sobie życie z powodu przemęczenia.

Ile jest w tej chorobie euforii, a ile depresji?
Pacjentki mówią, że w ciągu roku euforia to zaledwie 5 proc., depresja aż 70, a stan neutralnego samopoczucia – 25 proc. Zatem depresja trwa o wiele dłużej, często ciągnie się miesiącami. Organizm nie wytrzymuje przedłużających się euforycznych stanów całodobowej aktywności i po kilku dniach lub tygodniach jest wyczerpany. Sam się poddaje.

Dzięki lekom i psychoterapii można żyć względnie normalnie?
Wiele moich pacjentek tak żyje. Mówią, że kiedy czują, że coś się „zaczyna dziać”, biorą urlop. Mają perfekcyjnie opanowany system wykrywania objawów ostrzegawczych ChAD. Ale są osoby, które mimo wszelkich starań dobrze dobranych leków i wsparcia terapeutycznego wciąż mają silne wahania nastrojów.

Tryb życia ma znaczenie?
Stabilny i uporządkowany może wyciszyć dwubiegunowość. Jeśli żyjemy w ustalonym rytmie, nie zarywamy nocy, odżywiamy się prawidłowo, mamy czas na relaks, to ryzyko gwałtownych wahań znacznie maleje. I to nawet jeśli odziedziczyliśmy takie skłonności w genach.

Brzmi optymistycznie.
Zawsze powtarzam pacjentkom, że nie potrzeba wieloletniej terapii czy drastycznych środków, aby efekty były spektakularne. Wystarczy wziąć się za siebie i przestać mieć wyrzuty sumienia, że nie dajemy rady
na 200, tylko na 100 proc. i że musimy odpocząć.

Sygnały ostrzegawcze świadczące o nadejściu choroby?
To zmiany w zachowaniu, nawykach, nastrojach. Pamiętam, jak przychodziła do mnie pacjentka, która przez czas trwania naszych spotkań miała obniżony nastrój. Któregoś dnia usłyszałam przez otwarte okno jej głos. Stała na podwórku i bardzo głośno rozmawiała z kimś przez telefon. Po chwili otworzyła drzwi, uchwyciła moje spojrzenie i zanim cokolwiek powiedziałam, wykrzyknęła ze śmiechem: „Tak, wiem, wiem! Trochę się rozkręciłam!”.

Jak wyglądają związki kobiet dotkniętych ChAD?
Sporo z nich się rozpada. Mężczyźni, nawet jeśli na początku pracują nad relacja i przychodzą na terapię, to często, nie widząc trwałych efektów, poddają się i odchodzą. Bo ChAD to przypadłość na całe życie, można się tego przestraszyć. Głęboko wierzę w to, że choroba nie przekreśla szans na budowanie miłości. Jednak gdy pacjent lub pacjentka z dwubiegunówką nie chce się leczyć, doradzam partnerowi, by zadbał osiebie. Spotkałam w gabinecie mężczyznę, który bardzo długo walczył o związek. Jego partnerka nie chciała brać leków. W manii wyprawiała straszne rzeczy. Bez uprzedzenia wsiadała do samolotu i leciała np. do Nowego Jorku, gdzie go zdradzała. Potrafiła zadzwonić do niego przez Skype’a, włączyć kamerę i pokazać się z kochankiem, opowiedzieć, co będą za chwilę robili. Patrzyłam z przerażeniem, jak ten mężczyzna to wszystko znosi i łudzi się, że ona się zmieni. W końcu nie wytrzymał i odszedł, z wyrzutami sumienia, że zostawia chorą żonę. Powiedziałam mu wtedy to, co często w takich chwilach mówię. Że to nie on podjął decyzję o rozstaniu, tylko ona, bo nie brała leków i pozwoliła małżeństwu na rozpad.

Cześć kobiet próbuje ukrywać chorobę przed partnerem.
To nie jest dobry pomysł, bo wsparcie partnera bywa nieoceniona pomocą. Poza tym w przypadku tej choroby prawda zawsze wychodzi na jaw. I depresje, i manie to stany wielkiego spadku formy. Nie da się tego ukryć przed partnerem, zwłaszcza gdy się razem mieszka. Jak można udawać, że wszystko gra, gdy nic nie gra i chciałoby się umrzeć?

Bliscy potrafi a zauważyć, ze jest aż tak źle?
Jeśli ktoś myśli o samobójstwie, zwykle wysyła otoczeniu sygnały, które trzeba traktować poważnie. Należy być czujnym także wtedy, gdy ktoś wychodzi z głębokiej depresji, bo nim nastrój się ustabilizuje, paradoksalnie
ma więcej siły, by zrealizować takie groźby.

Czy kobiety i mężczyźni chorują inaczej?
Każdy człowiek inaczej doświadcza stanów manii i depresji, ponieważ choroba „siada” na nasz charakter i mocno
uwypukla pewne cechy. Jeśli ktoś np. lubi alkohol, to w manii będzie pił go ponad miarę. Gdyby już robić podział na płeć, to w depresji u kobiet zwykle więcej jest smutku i melancholii, a u mężczyzn wkurzenia i złości.

Co z matkami, które chorują na ChAD?
Mają zwykle dojmujące poczucie winy, wiele kobiet rezygnuje z macierzyństwa. Mówią, że nie chcą obarczać dziecka swoją chorobą i problemami z nią związanymi. Już sama decyzja o macierzyństwie może być trudna, często wiąże się z ograniczeniem przyjmowania leków i wystąpieniem nawrotu depresji albo manii po porodzie. Ale czy to znaczy, że lepiej nie mieć dzieci? Nie uważam tak, bo poznaję kobiety, które są supermamami mimo choroby. Wszystko jest kwestia dojrzałego podejścia do diagnozy ileczenia.

Czy to prawda, że przybywa osób dotkniętych tą chorobą?
ChAD nie jest nowym zaburzeniem. Jego rozpoznawalność jest większa, bo kiedyś ludzie leczyli zmienne nastroje np. alkoholem, a nie wizytą u lekarza. Ale to, że choroby tego typu uaktywniają się dziś o wiele częściej, wynika nie tylko z poziomu naszej wiedzy. Mają na to wpływ również stres, tempo życia, dostępność używek.

Co można poradzić kobietom z ChAD?
Samoobserwację, stosowanie się do zaleceń lekarza i terapeuty. Mam pacjentki, które gdy tylko zauważają pierwsze objawy manii, kładą się do szpitala. Dzięki temu choroba nie dezorganizuje im życia. Zamiast zdradzać i rzucać się w kolejne romanse, w jeden dzień wydawać całą pensję albo oszczędności życia, po prostu przeczekują ten czas. A potem wracają do życia.