Mężczyzna z pokazu Jil Sander jesień-zima 2012/2013 to niebezpieczny typ. Można dać się uwieść albo przestraszyć. Czarna skóra pojawia się tu w wersji Wall Street, a nie Brooklyn; błyszczą wypomadowane fryzury. Nieprzypadkowo wybieg miał imitować parking podziemny biurowca, a oprawa muzyczna składała się ze ścieżki dźwiękowej "Wstydu" Steve'a McQueena i bardzo nieparlamentarnej piosenki Nine Inch Nails. Niepokojący yuppie Jil Sander ma cechy seksoholika ze "Wstydu" (Michael Fassbender) i mordercy z "American Psycho" (Christian Bale).

Wspomniana papierowa torba to gadżet japiszona, podobnie jak teczka na dokumenty i gazeta pod pachą. W epoce kultu Wall Street służyła do noszenia kanapek, ale w XXI w. ma dyskretny napis "JIL SANDER" i kosztuje 220 euro. Uszyta z impregnowanego papieru, nie wydaje się praktyczna, ale to nie odstraszyło nabywców. Większa wersja gadżetu jest już wyprzedana! Co ciekawe, pomysł nie jest nawet nowy - nieco tańsza galanteria z usztywnianego papieru jest dostępna w wielu butikach przy europejskich muzeach sztuki nowoczesnej.

Pomysł Rafa Simonsa był uroczym żartem modowym i jednym ze smaczków pokazu, ale po wycenie trochę stracił w naszych oczach. To prawdziwy dodatek na jeden sezon!