W swoim poście na Instagramie James Scully opisał skandaliczne warunki, które panowały na castingu do pokazu Balenciagi. Z jego wpisu wynika, że agencja Madia & Ramy zaprosiła na przesłuchanie ok. 150 dziewczyn, które przez trzy godziny nie mogły opuścić korytarza, w którym czekały na swoją kolej. Kiedy osoby z komisji poszły na lunch, dziewczyny przebywały zamknięte w ciemnym pomieszczeniu. „To nie tylko sadystyczne i okrutne, ale także niebezpieczne, a więcej niż kilka dziewczyn, z którymi rozmawiałem, przeżyło prawdziwą traumę”.

Większość modelek wycofała się z pokazów Balenciagi, a także Hermès i Elie Saab (wszystkie te marki należą do tego samego koncernu - Kering). Scully, który jest wielkim przeciwnikiem rasizmu, wspomina także casting do pokazu Lanvin, na który nie miały wstępu ciemnoskóre modelki. Z postu dowiadujemy się także, że niektóre domy mody angażują do swoich pokazów młodziutkie, piętnastoletnie dziewczyny.

Balenciaga odpowiedziała na zarzuty w oświadczeniu: „W niedzielę, 26 lutego Balenciaga zwróciła uwagę na problemy, jakie pojawiły się tego dnia podczas castingów. Dom mody zareagował natychmiast i wprowadził radykalne zmiany w procedurach, a także zakończył współpracę z obecną agencją castingową”. Marka przeprosiła także wszystkich pokrzywdzonych i zapewniła, że dopilnuje, by w przyszłości modelki pracowały wyłącznie w komfortowych warunkach.

Scully, który już został okrzyknięty „najbardziej kochanym i znienawidzonym człowiekiem w Paryżu”, wyznał, że czuł się zobowiązany do zabrania głosu po tym, jak usłyszał zwierzenia modelek. „Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak wyglądają kulisy pokazów” – stwierdził.

Tekst Joanna Szaszewska