Księżniczka do spraw bezpieczeństwa to jej oficjalny tytuł w Google. Serio. Możecie to sprawdzić w sieci. – „Inżynier do spraw bezpieczeństwa informacji” brzmi tak nudno – mówi Parisa Tabriz o oficjalnej nazwie swojego stanowiska, które tak naprawdę polega na... hakowaniu własnego pracodawcy. To oznacza, że wraz ze swoim 30-osobowym zespołem wyszukuje słabości i luk w oprogramowaniu Google Chrome – najczęściej używanej przeglądarki na świecie. Musi być o krok przed cyberprzestępcami, którzy czyhają na dane użytkowników.

Tytuł księżniczki zyskała przed służbowym wyjazdem do Japonii. – Część hakerów Google wyrobiła sobie wtedy wizytówki z podpisem „wynajęty” (hired hacker). Ale ja lubię mieć przewagę nad innymi. Moim zdaniem to było słodkie.
Tabriz nie dba o to, co o niej myślą. – Niektórzy ludzie z branży przedstawiają się jako dyrektorzy, podkreślają swoje certyfikaty – mówi rozbawiona. – Mam to gdzieś. Jeśli robisz fajne rzeczy, wolę rozmawiać z tobą niż z wszystkimi prezesami razem wziętymi.

Ma tylko 31 lat i jest jedną z niewielu kobiet w środowisku hakerów. Sympatyczna twarz, zawsze bez makijażu, styl na chłopczycę: sprane dżinsy, converse’y, prosta bluza, na którą narzuca kurtkę bomber. Mimo zamiłowania do czerni („bo wyszczupla” – wzrusza ramionami, wiedząc, że nie musi martwić się o figurę), w świecie hakerów Tabriz jest jak Dobra Wróżka z „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”. Ma talent, moc i – mimo że płacą jej za to, by myślała jak przestępca – uosabia motto swojej firmy „Dont’t be evil” (Nie bądź zły).

Granica między dobrem a złem bywa w środowisku hakerów płynna, ale oni sami lubią myśleć o sobie w czarno-białych kategoriach. Może dlatego w ich środowisku przyjął się podział na tzw. białe kapelusze, czyli ludzi, którzy swoje umiejętności informatyczne wykorzystują zgodnie z prawem, oraz czarne kapelusze, czyli komputerowych przestępców, którzy wiedzę, gdzie zaatakować system i komu wpuścić wirusa, traktują jak broń. I sprzedają ją temu, kto zapłaci najwięcej. Ten podział ma swoje źródło w czarno-białych westernach, gdzie „dobrych” od „złych” można było odróżnić m.in. na podstawie odcienia kapelusza.

Tabriz nie kusiła nigdy ciemna strona zawodu, w ogóle nie chciała zostać hakerką. Za to z uwielbieniem oglądała w dzieciństwie animowany serial „Jem i Hologramy”, w którym bohaterka prowadzi podwójne życie i dzięki komputerowi przemienia się z osieroconej dziewczyny w gwiazdę sceny – Jem.
Tabriz dorastała na przedmieściach Chicago. Ani tata – lekarz, irański imigrant, ani mama – pielęgniarka, Amerykanka polskiego pochodzenia, nie zarazili jej miłością do nowych technologii. – Zanim poszłam do college’u, w ogóle nie dotykałam się do komputera – zapewnia. Interesowała się za to sztuką, uprawiała sport i rywalizowała z dwójką braci. – Skoro nie mogłam pokonać ich fizycznie, musiałam być od nich chociaż mądrzejsza.
A ponieważ dobrze jej szły matematyka i nauki ścisłe, szybko odkryła swoją prawdziwą pasję – informatykę. Na Uniwersytecie Illinois dołączyła do klubu, który odmienił jej życie.