ELLE: Skąd pomysł na taki zawód, takie zajęcie? Czy zrodziło się to z pasji czy to raczej przypadek lub „wstrzelenie się w niszę”?

Szymon Brzóska: Fotografuję już od 16 lat. Początkowo zajmowałem się głównie fotografią dokumentalną, reportażem. Myślę, że było w tym trochę przypadku. Dzięki znajomym 5 lat temu zacząłem pracować nad zdjęciami do książki Fashion People Colors Doroty Wróblewskiej. Po skończeniu tego projektu brakowało mi kontaktu z ludźmi i potrzebowałem czegoś nowego. W tym celu pojechałem na swój pierwszy fashion week do Berlina.

ELLE: Kiedy po raz pierwszy wyjechałeś na fashion week? Jak wspominasz to wydarzenie i styczność z ludźmi z branży mody za granicą?

Sz B.: Mój pierwszy fashion week to był Berlin w 2012 roku. Był to specyficzny wyjazd, ponieważ stroniłem wtedy od głównego wejścia na pokazy. Chodziłem po mieście i fotografowałem nie tylko ludzi związanych z głównymi wydarzeniami, ale także tych, którzy mieli np. swoje imprezy w butikach poza programem tygodnia mody. Miało to swój niepowtarzalny charakter.

Drugim przełomowym dla mnie wyjazdem był Londyn w 2013 roku. Fotografowałem na podobnej zasadzie. Byłem tam już tydzień przed fashion weekiem. Przechadzałem się z aparatem po Soho i Brick Lane. Pewnego wieczoru na Soho poznałem redaktora z WGSN, udało się nawiązać współpracę i od tamtej pory wyjazdy stały się moim głównym zajęciem i motorem napędowym do dalszego rozwoju.

ELLE: Jak zmieniła się fotografia street fashion od czasu, kiedy zaczynałeś? Obserwujesz jakieś zmiany w tej dziedzinie?

Sz. B.: Przez ostatnie 4 lata zdecydowanie przybyło fotografów. Dotyczy to zarówno Mediolanu jak i mniejszych tygodni mody, na przykład Kopenhagi. Street fashion przyciąga wielu widzów, dlatego też ludzie odwiedzający stali się kimś w rodzaju celebrytów.

ELLE: Kto jest w tej chwili w czołówce najpopularniejszych fotografów street fashion na świecie? Czy w tym biznesie są także gwiazdy?

Sz. B: Prawdę mówiąc nie przywiązuję do tego wagi i trudno mi powiedzieć, kto jest teraz najpopularniejszy. Są oczywiście wielkie nazwiska jak Tommy Ton. Wywodzący się z początków popularyzacji street fashion, jeszcze z 2005 roku. Niestety moim zdaniem często za nazwiskiem nie idą dobre zdjęcia, bo ktoś, kto osiągnął ogromny sukces medialny osiada na laurach. Fotografia, a zwłaszcza fotografia street fashion, jest niezwykle dynamicznie rozwijającą się dziedziną. Tu nie można odpuścić, bo nagle zza pleców pojawia się mało znany fotograf i momentalnie odnosi ogromy sukces.

ELLE: Street style przed którymi pokazami warto fotografować w Paryżu lub w Mediolanie? Wiecie kiedy i gdzie wyjdą dobre zdjęcia i uchwycicie „perełki”?

Sz. B.: Każdy wyjazd staram się maksymalnie wykorzystać. Fotografuję przez cały dzień. Mimo wszystko najważniejsze jest dla mnie światło. Wbrew pozorom, fotografowanie przed pokazami najważniejszych marek, takich jak Dior czy Balmain nie jest gwarancją dobrego zdjęcia. Te wydarzenia przyciągają największe ilości fotografów i przypadkowych gapiów, co utrudnia uchwycenie odpowiedniego momentu i dobrego tła. Często przed mniej obleganymi pokazami zdjęcia wychodzą po prostu ciekawiej.

ELLE: Ilu fotografów wyczekuje na gości w tej chwili przed pokazami? Czy bijesz się o miejsca? Są lepsi i gorsi? Znacie się? Jak wyglądają wasze relacje?

Sz. B: Są pokazy, przed którymi jest po prostu za dużo ludzi i trudno znaleźć wtedy miejsce dla siebie. Nie lubię fotografować przed Chanel. Zazwyczaj stronię od tłumu fotografów. Wolę zrobić mniej zdjęć, ale w miejscu, w którym mam więcej przestrzeni, więc oddalam się od wejścia, ale niestety zazwyczaj długo nie jestem tam sam.