Najlepsi dj-e i dj-ki, światełka rozwieszone na drzewach, arbuzowa lemoniada i piękna willa w tle - tak hiszpańska marka Stradivarius świętowała w Barcelonie swoje 20. urodziny. Oprócz ELLE.pl zaproszenie na wyjątkowe garden party otrzymały najpopularniejsze redakcje, blogerki i it girls z całego świata. W stolicy Katalonii spotkaliśmy m.in. Maffashion, Valentinę Ferragni i Poppy Delevingne a także francuską i włoską edycję magazynu ELLE. 

Sama impreza była częścią wydarzenia #TheEventPaper, które pokazało nam filozofię i kulisy powstawania kolekcji marki. Udało nam się odwiedzić centralę Stradivariusa, gdzie podejrzeliśmy proces produkcji kolekcji - od prognozowania trendów przez etap tworzenia moodboardów, aż po samo powstawanie prototypów ubrań i dodatków. Trzeba przyznać, że marki koncernu Inditex nie mają sobie równych, jeśli chodzi o strategię - specjaliści logistyczni, analitycy i projektanci siedzą blisko siebie, dzięki czemu informacje o kolekcji przepływają między działami w ekspresowym tempie. Dzięki temu proces produkcji poszczególnych linii trwa tylko kilkanaście dni, a projektanci niemal natychmiast wiedzą, co sprzedaje się w sklepach Stradivarius w różnych częściach świata. Dzięki temu są w stanie reagować na zmieniające się trendy bardzo, naprawdę bardzo szybko. Co potem? Stradivarius zaprosił nas do swojego "Matrixa" - na najniższym poziomie centrali marki pod Barceloną znajduje się centrum logistyczne. To tu kosmicznie wyglądające windy we współpracy z ludźmi pakują nowości w kartony i rozsyłają do sklepów na całym świecie. 

Siedziba centrali marki Stradivarius

Urodzinowa impreza Stradivarius utwierdza nas w przekonaniu, że w życiu marki (jak każdej stylowej dwudziestolatki :)), przyszedł czas na kolejny etap. Ubrania, które miały na sobie najmodniejsze dziewczyny zaproszone na #TheEventPaper pochodziły z nowej kolekcji i tworzyły naprawdę stylowe zestawy - nie tylko w bliskim Stradivariusowi stylu boho, ale i eleganckie, których nie powstydziłybyśmy się w redakcji ELLE. Spójrzcie tylko na Poppy Delevingne w ołówkowej spódnicy  zestawionej z rozpiętą nonszalancko koszulową bluzką - so chic!

Trzem redaktorkom z polskiego, włoskiego i francuskiego ELLE udało się porozmawiać z brytyjską it girl:

 

#TheEventPaper w Barcelonie - bawimy się z @PoppyDelevingne! Na ELLE.pl wywiad z jedna z najpopularniejszych it girls! #fashionevent #stradivarius z @marta_kowalska_elle

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika ELLE Poland (@ellepolska) Wł.

ELLE: Wyglądasz świetnie - wszystko, co masz na sobie to Stradivarius?

Poppy: Tak, ta koszula jest świetna - rozpięłam ją "o jeden guzik za dużo", czyli tak, jak to robią Francuzki. Uwielbiam paryski szyk.

ELLE: My też, a łączenie ubrań z sieciówek z luksusową modą jest bardzo bliskie filozofii ELLE, Twojej też?

Poppy: Tak, i zawsze było. Zawsze byłam "high street girl" i nigdy z tego nie wyrosłam. Łączenie ubrań najlepszych projektantów z kolekcjami sieciówek jest bardziej interesujące niż powielanie stylizacji zwybiegu. Uwielbiam, gdy ktoś pyta mnie, co mam na sobie, a ja mogę odpowiedzieć: "To Stradivarius". Lubię to zaskoczenie w oczach, gdy pada odpowiedź.

ELLE: W których shoppingowych miejscach na świecie można Cię spotkać? Buszujesz w sklepach vintage, a może wolisz internet?

Poppy: Lubię vintage, często poszukuję perełek retro, przemierzając londyńską Brick Lane. Znalazłam tam tyle rzeczy z lat 60. za grosze! Lubię rynki, szczególnie w nowojorskiej dzielnicy Williamsbourg - poluję tam na sztuczne futra, biżuterię. Jak każda Brytyjka szukam specjalnych okazji. Wbrew nowym trendom, coraz mniej kupuję w internecie - nic nie zastąpi mi dotykania ubrań, ich tekstur, materiałów. Tak samo jak internet nie zastąpi mi czytania drukowanych magazynów, zapachu ich papieru. Oczywiście mimo to czytam i oglądam blogi, które mnie inspirują.

ELLE: Jak wyglądasz na co dzień? Zawsze jesteś perfekcyjna jak na tygodniach mody?

Poppy: Lubię moment, gdy pokazy i imprezy się kończą i mogę się zatrzymać, zrobić sobie przerwę. Wyciągam wtedy z dna szafy rzeczy z liceum, wskakuję w jeansy mojego męża i robię sobie wolne. Kiedyś uwielbiałam styl tomboy, potem chciałam być kolorowa jak Spice Girls, dziś trochę już dojrzałam, ale nadal mam słabość do luzu.

ELLE: Brzmi jak definicja stylu rodem z kafejeki w SOHO. A która europejska ulica inspiruje Cię najbardziej?

Poppy: Powinnam odpowiedzieć poprawnie politycznie i wskazać coś brytyjskiego, ale... zawsze chciałam być bardzo francuska :) Widzisz, dziś nawet rozpięłam guziki koszuli tak, by dyskretnie pokazać fragment stanika. To zmienia się z sezonu na sezon - każdego miesiąca fascynuje mnie inne miejsce, ale Paryż będzie zawsze moim ideałem.

ELLE: Nie da się ukryć - jesteś na każdym ważnym wydarzeniu francuskiego tygodnia mody. Co powiesz o ostatnim kontrowersyjnym pokazie Chanel. Wybieg to dobre miejsce na poruszanie ważnych tematów takich jak feminizm?

Poppy: Tak, to świetny, medialny nośnik dyskusji o problemach świata, o ideach, które mogą coś zmienić. Wszyscy oglądają modę - szczególnie w epoce mediów społecznościowych. Wokół wybiegu gromadzą się media, przekaz szybko biegnie w świat. W tym przypadku był to komunikat o sile kobiet - podpisuję się pod tym.

ELLE: A jak zmieniło się Twoje życie od kiedy jesteś mężatką?

Poppy: Wydaje mi się, że bardziej odczułam zmianę, gdy się zaręczyłam - był to dla mnie wielki krok do czegoś nowego. Ślub, wszystko, co działo się potem było naturalną koleją rzeczy. Małżeństwo to dla mnie poczucie, że jestem w drużynie, z której nie wypadniesz, która gra razem niezależnie od tego, co się wydarzy. To magiczne, wiedzieć że ta druga osoba będzie zawsze obok.

***

Relację z 20. urodzin Stardivarius w galerii ale także pod #TheEventPaper na Instagramie. 

Garden party w Barcelonie śledził obiektyw znanej fotografki Beli Adler, której zdjęcia znajdą się w pierwszym drukowanym magazynie Stradivarius (już wkrótce w sklepach marki).