Elle 3/2016

Co za sezon! Pełen barw, wzorów i krojów. Szalonych rozwiązań zaczerpniętych z wszystkich możliwych kontynentów i epok. Rosja, Afryka Południowa, Hiszpania i Japonia. Karaiby, Kapsztad, Edynburg. Projektanci czerpią z wielu kultur i bacznie obserwują współczesny świat... Także te części, o których głośno w serwisach informacyjnych. Tuniki inspirowane hidżabami, szyfonowe suknie z motywem paproci, spodnie khaki, suknie we wzory jak u matrioszki, rzymianki na szpilce, marynarki jak kimona. Moda wysyła dziś sygnał: nieważne, skąd jesteś, jakiej narodowości, jakiego wyznania – styl jest dla wszystkich. Poza podziałami i poza sporami.

Kiedy my zachwycamy się nowymi pomysłami, oklaskujemy pokazy, za kulisami trwają wielkie przetasowania. Bohaterowie są zmęczeni i... odchodzą z wielkich domów mody. Raf Simons opuścił Diora, Alber Elbaz Lanvin, a Alexander Wang nie jest już dyrektorem kreatywnym domu mody Balenciaga. W kulminacyjnym momencie kariery zrezygnowali z lukratywnych stanowisk, wielkiej sławy i ogromnych pieniędzy. To, co nam – widzom, miłośnikom mody, dziennikarzom czy stylistom – wydaje się szczytem marzeń, dla nich stało się złotą klatką. Minimum sześć kolekcji rocznie, mordercze tempo, praca po 20 godzin dziennie, nieprzespane noce i ogromna presja. Pracodawcy, środowiska, odbiorców. Wyścigi 24 godziny na dobę. Nie tylko na wybiegach, lecz także w mediach społecznościowych. Dyrektorzy kreatywni mają być dziś artystami, menedżerami i jednocześnie gwiazdami Instagrama, Twittera czy Facebooka. Wielu taka rola nie odpowiada. Talent to intymność, to wrażliwość, często introwersja i zagubienie. Projektanci odchodzą, by nie zagubić tego, co w modzie najważniejsze. Świeżości i oryginalności. Kibicujemy im, trzymamy za nich kciuki. Zapewne za jakiś czas pokażą nam swoje oryginalne, własne kolekcje. Bez fajerwerków, ruchomych platform, wynajętych pałaców i dekoracji za miliony. Dobra moda obroni się sama. Talenty nie giną! Czasem potrzebują więcej spokoju.