Elle 5/2015

Nie ten rozmiar, nie ta praca, nie ten związek. Ile razy w ostatnim czasie pomyślałaś o swoim życiu w ten sposób? Za rzadko się uśmiechasz, za dużo narzekasz. Koncentrujesz się na problemach, nie widząc, ile fantastycznych rzeczy jest wokół ciebie. Twoje dziecko świetnie zdało trudny egzamin z angielskiego, mąż przyszedł rano i wręczył ci bilet na weekend w Dębkach, zaczęłaś biegać, na wadze zobaczyłaś minus trzy kilogramy. Mało? Wciąż ci mało. Masz wątpliwości, czy twoje życie jest wystarczająco dobre i szczęśliwe. Może dlatego, że patrzysz na nie zbyt krytycznie, a może po prostu brak ci pewności siebie? 

Postanowiliśmy cię przekonać, że możesz to zmienić. Przestać myśleć „muszę”, a zacząć „chcę”. Przeczytaj nasz tekst na temat treningu pewności siebie (s. 98). Jego bohaterki mówią wprost: najważniejsza jest akceptacja. Swojego ciała, wyglądu, możliwości. Nie ma więcej szczęścia w rozmiarze S, nie ma więcej miłości w innym związku, nie ma automatycznej pewności siebie, gdy wychodzisz na scenę i masz przemówić do 500 osób. Nie dajemy ci łatwych przepisów ani rozwiązań, ale zachęcamy, byś przyjrzała się swojemu życiu. Może warto wymienić kilka rzeczy w swojej szafie, pójść na cykl zabiegów kosmetycznych,
pogadać z mądrym coachem? Niedawno musiałam się przygotować do ważnego
publicznego wystąpienia. Tak bardzo paraliżował mnie strach, że postanowiłam wziąć parę lekcji. Mój trener na pierwszym spotkaniu poprosił, bym wymieniła i nazwała wszystkie swoje lęki, które mi towarzyszą, gdy mam wystąpić publicznie. 

Jak karabin maszynowy wyrzucałam z siebie: że mówię za szybko, niewyraźnie, że bywam w takich sytuacjach spięta i smutna, choć na co dzień tryskam energią i poczuciem humoru. Mój mentor ustawił kamerę, nagrał mnie, a potem wypunktował wszystkie dobre i złe strony. Jakże byłam zdziwiona, gdy się dowiedziałam, że mój głos jest aksamitno-radiowy, że mam zdolności aktorskie. Że nie seplenię, nie mrugam, nie wymachuję rękami, nie mam tików. A potem wystarczyło parę lekcji, parę zasad, by szybko skorygować niedociągnięcia. Z pozycji: „Nie cierpię występów publicznych, nienawidzę stać na scenie”, przeszłam do konstatacji: „Wiesz, to nie jest takie straszne, już po godzinie to lubiłam, na drugi raz podejmę się tego bez najmniejszej tremy”. I choć nie pretenduję do miana prezenterki roku, to udało mi się oswoić coś, co jeszcze niedawno było dla mnie nie do pokonania. Kontroluję swoje ciało, wiem, jak wysłać do rozmówcy „dobre, ciepłe sygnały”, wiem, jak pokazać siłę i zdecydowanie. Pewności siebie można się nauczyć. Już się nie boję, już o tym wiem. Monika Stukonis, Redaktor Naczelna ELLE