Elle 7/2013

Skórzana ramoneska od Balmain, farbowany T-shirt od Phillipa Lima i punkowe buty Charlotte Olympii. Światowa moda pełnymi garściami czerpie z muzyki i kultury punk. Wraca stylizacja na femme fatale z irokezem na głowie i mocno przerysowanym lookiem. Wraca? Przecież tak naprawdę punk nigdy nie wyszedł z mody, bo to nie sezonowy trend, ale światopogląd i sposób myślenia. Wywrotowy i anarchizujący. Taki, który zawsze sprzeciwia się zasadom. Punk czai się wszędzie. W tekstach piosenek Patti Smith, Pidżamy Porno i Dr. Misia. W projektach Karla Lagerfelda, Burberry i Fridy Giannini. W niegrzecznych ciuchach Kupisza i Maldorora.

Od 30 lat punkiem naelektryzowane jest powietrze. Pamiętam doskonale, gdy kultura punk rodziła się w Polsce. Stan wojenny, szaro, smutno, beznadziejnie. Na kaseciakach słuchamy Brygady Kryzys, Siekiery i TZN Xenny. Moi kumple z liceum kupują na Skrze w Warszawie winyle Sex Pistols i kurtki moro (miały zastąpić nieosiągalne ramoneski). Stawiają włosy na cukier, dziewczyny szyją im spodnie w pionowe paski, na wojskowych kurtkach malują flagę Wielkiej Brytanii. Jest zgrzebnie i bezpretensjonalnie. Jednak punk w tym czasie to przede wszystkim ideologia. Bunt przeciwko opresyjnemu systemowi i władzy. Moda jest tylko zabawą, uzupełnieniem tego, co najważniejsze. 2013 rok. W nowojorskim Metropolitan Museum of Art wystawa Punk: Chaos to Couture. Podróż do przeszłości. Dziesiątki odwołań do brytyjskiej kultury, mody i atmosfery końca lat 70. Nostalgia za tym, co minęło i odradza się w głowach następnych pokoleń. Ktoś powiedział, że znów dojrzewamy do buntu. Kulturowego, estetycznego. Kiełkuje w nas sprzeciw wobec snobizmów, popkultury, mainstreamu. Bunt wyzwala nowe. Jak śpiewała Brygada Kryzys: „Czekamy, czekamy, czekamy na sygnał”!

Monika Stukonis


Redaktor Naczelna
monika.stukonis@elle.com.pl