Łukasz Nowicki - wywiad ELLE, fot. Krzysztof Opaliński/Purple Talents

ELLE Podobnie jak on opowiadasz, podobnie składasz usta...

Ł.N. To musi być genetyczne. Zauważyłem też, że jeśli spędzę z nim więcej czasu, zaczynam podobnie mówić, zupełnie podświadomie. Pojawia się podobna fraza, podobna pauza, podobnie biorę oddech.

ELLE Nigdy nie chciałeś mu dorównać?

Ł.N. Podobno prawdziwym zwycięstwem syna w sensie metaforycznym jest zabicie ojca. Ja już zbudowałem swoje poczucie wartości i nie muszę rywalizować z ojcem, co zresztą byłoby trudne. Łapię się jednak na tym, że mam wymagania wobec swojego syna. Piotrek mówi mi, że świetnie pływa, a ja widzę, jak bardzo się myli. „Stary, przed tobą jeszcze dużo pracy” – mówię. Bo chodzi mi nie tylko o jego bezpieczeństwo, lecz także o to, by chciał więcej, starał się bardziej, rozwijał się. To ojciec nauczył mnie profesjonalizmu, sumienności, punktualności. Jak coś robię, zawsze na sto procent.

ELLE To ojciec wprowadza syna w męski świat?

Ł.N. To trudne w dzisiejszych czasach. Dzieci siedzą w szkole do szesnastej, potem odrabiają lekcje, mają zazwyczaj jakieś zajęcia dodatkowe. Zostają weekendy. Ja jestem kibicem Wisły Kraków, Piotrek – Legii Warszawa. Kiedyś może uda mi się zarazić go moją wielką pasją do podróży, na razie jest trochę na to za mały. Kocham swojego syna miłością największą i bezwarunkową, ale czy jestem dobrym ojcem? Mój ojciec ukuł kiedyś taką teorię: ojca kocha się za to, że jest. Dzisiaj to rozumiem. Rozumiem, co to znaczy „istnieje”, jeśli nie fizycznie, to przynajmniej psychicznie. Wiem, że jak go zabraknie, to będę wył z bólu. Dziś możemy nie odzywać się przez trzy tygodnie, ale wiem, że on gdzieś jest. Pamiętam, jak umarła mama. To było prawdziwe odcięcie pępowiny, nagle poczułem się dorosły. Największym bólem było to, że już jej więcej nie zobaczę. Że to już koniec, książka została zamknięta, jak ta słynna papieska księga przykryta wiatrem.

ELLE To prawda, że chłopaki nie płaczą?

Ł.N. Ja lubię płakać. Niedawno płakałem. Rzewnymi łzami, jadąc samochodem. Mocno podbiłem ten płacz, aż się rozdarłem, sam byłem w samochodzie i miałem tak straszliwą ochotę się wypłakać. Taki płacz jest jak katharsis. Oczyszcza. Piotrek widział mnie w sytuacjach, kiedy byłem słaby, kiedy płakałem. Nie wstydzę się łez.

ELLE Jednak mówić o uczuciach nie potraficie. Czy to kolejny stereotyp?

Ł.N. Chyba nie jestem stereotypowym facetem. Bo nie mam z tym problemów. Jednak faceci rzeczywiście mają problem z mówieniem o uczuciach. Ostatnio zauważyłem, że my, mężczyźni, w ogóle nie słuchamy kobiet.

ELLE Kobiety chcą być słuchane, do życia potrzebują romantyzmu, a Wy przecież nie potraficie być romantyczni.

Ł.N. Potrafimy, przecież wiesz. Nie zawsze musi to być niespodzianka w rodzaju szalonego trekkingu wokół Annapurny czy podróży śladami plantacji herbaty na Cejlonie. Wystarczy kawa przyniesiona do łóżka, mały bukiecik polnych kwiatów. Albo spełnienie jej marzenia, które wypowiedziała kiedyś mimochodem. Trzeba tylko słuchać.

 

Czytaj dalej >>>