Moda na jedzenie

Czym dla Was jest jedzenie?

BARBARA STARECKA Dla mnie sensem życia. Kładę się spać, rozmyślając, co zjem następnego dnia. Moim zdaniem jedzenie jest wyrazem miłości do ludzi i samej siebie. Powinniśmy sobie dogadzać, nawet jedząc w pojedynkę, celebrować posiłek. Przyłożyć się do gotowania, ładnie na- kryć stół. Randki z samą sobą przy wyśmienitym posiłku były najlepszymi, na jakie chodziłam! Pamiętam podróż do Japonii. W Kioto wstąpiłam do malutkiej restauracji. Zgodnie z tradycją zdjęłam buty, uklęknęłam na podłodze przy stoliku. Zaserwowano mi wagyu – wołowinę z Kobe, maczaną w bulionie. Włożyłam plaster mięsa do ust i się rozpłakałam. Ze wzruszenia i szczęścia.

MARTA DYMEK Jedzenie jest doskonałą okazją do szeroko rozumianej zmiany. Mamy szansę zmienić siebie, to, jak wyglądamy, jak się czujemy. Ale także możemy zmienić świat. Od tego, z jakich butelek pijemy wodę, gdzie kupujemy warzywa, jakie jajka wybierzemy, zależy, na jakich zasadach działa przemysł spożywczy. Czy to jeszcze uprawa, czy już masowa produkcja. A więc każdy wybór, jakiego dokonujemy, nowe rytuały kulinarne mogą zmienić nas na lepsze. Dlaczego by nie skorzystać z tak wspaniałej okazji?! Niektórzy odbierają mnie jako radykalną wegankę. A ja się z tym określeniem nie zgadzam. Weganizm nie jest przecież sektą.

PIOTR „VIENIO” WIĘCŁAWSKI Często ludzie się dziwią, jak raper mógł się zająć gotowaniem. A ja od dziecka kręciłem się obok gotującej mamy i zaglądałem w gary. Gdy na jakiś czas wyjechała, powierzyła mi swój zeszyt z przepisami i tym samym uczyniła odpowiedzialnym za wyżywienie siebie, ojca i brata. Zeszycik traktowałem jak świętą księgę, ale z czasem zacząłem eksperymentować. Potem, gdy wkręciłem się w muzykę, miałem czas, kiedy ciało traktowałem jak worek – pożerałem wszystko, nierzadko świństwa. Od ośmiu lat nie jem mięsa. Przykładam wagę do tego, co jem. Oczami podziwiamy i zwiedzamy świat. Uszami słuchamy ludzi i ich historii. Za pomocą smaku możemy udać się w najdalsze podró- że, również w podróż w głąb siebie.

ANDRZEJ ANDRZEJCZAK Babcia była dietetyczką i kucharką w szpitalu. Nauczyła mnie, że musisz wkładać całe ser- ce w karmienie ludzi. W domu kuchnia była miejscem magicznym, rytualną przestrzenią. To tam się godzinami gadało, wygłupiało, odbywało poważne rozmowy przy stole. To nie przypadek, że najlepsze imprezy zawsze przenoszą się do kuchni. Do gotowania wróciłem na studiach. Wiadomo, dużo się bawiliśmy, a nad ranem przychodziła gastrofaza. Zamiast wsuwać jakieś śmie- ciowe resztki, gotowałem dla przyjaciół. Od 12 lat jestem zawodowym kucharzem. Kocham mięso jeść, a także przyrządzać. Tworzyć nowe smaki, kreować po- trawy. To materiał dający nieskończoną liczbę kulinar- nych możliwości.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że jedzenie i gotowanie stały się wielkomiejską modą. W dobrym tonie jest bywać na śniadaniowych targach i nocnych marketach, a zakupy na bazarkach to część życia towarzyskiego.

BASIA Kulinaria stały się trochę rocket science (czymś skomplikowanym, trudnym do zrozumienia – red.). To, co jemy, zaczyna definiować nas samych. Kiedyś, jak po- znawałeś nową osobę, pytałeś, jakiej słucha muzyki, dziś pytasz, co lubi jeść.

VIENIO To najmądrzejsza i najmniej próżna moda, jaką znam. Lepiej inwestować w to, co na talerzu, niż w to, co wkładasz na siebie. W buty za tysiące złotych, torebki, samochody. Jedzenie stało się nową religią, filozofią ży- cia. Dzięki temu poważniej traktujemy siebie i świat.

BASIA To logiczne następstwo. Kolejny etap po zachłyśnięciu się konsumpcjonizmem. Po czasach PRL już na- cieszyliśmy się tym, że wszystko można kupić. Teraz starannie wybieramy to, co nas naprawdę zadowoli.

MARTA Zaczęło się od rewolucji w myśleniu. Już kilka lat temu Polacy zadali sobie pytania: co jem, skąd to się wzięło i co mi to daje? Nie trzeba bywać na nocnych marketach ani targach śniadaniowych. Wystarczy chleb kupić w piekarni, a nie w dyskoncie, a zamiast egzotycznych owoców sięgnąć po te sezonowe z warzywniaka. Sądzę, że trend na wyszukane i dobrze rozumiane wybory spo- żywcze to nie tylko moda, ale i konieczność.

ANDRZEJ To zdrowe zjawisko. Obserwujemy back to the roots (powrót do korzeni – red.). Zaczęliśmy doceniać to, co rodzime.

Ale gdzie jest granica między mądrym gotowaniem a snobizmem? Bo jeśli za mleko do kawy płacimy kilkanaście złotych tylko dlatego, że musi być sprowadzone z drugiego końca świata, to chyba mijamy się z ideą powrotu do korzeni.

MARTA Rzeczywiście, wiele osób może się pogubić: same nazwy przypraw czy dań brzmią często jak łacina. No i wiadomo, import to koszty. Dlatego szczerze zachęcam do korzystania z rodzimych produktów. Nie jest rzeczą normalną, że owoce latają po niebie. Zamiast mleka kokosowego zróbmy w domu mleko z owsa czy orkiszu. I taniej, i zdrowiej.

VIENIO Ponieważ jesteśmy wschodzącym rynkiem, zapomnieliśmy o własnej kulturze, przeceniając Zachód i eg- zotykę. Czas bezkarnego wpychania nam tanich trocin zamiast odżywczych produktów powoli mija.

ANDRZEJ Niestety, korzystają na tym oszuści. Często podpinają się pod modne szyldy: eko, lokalne, kraftowe, i windują ceny kilkakrotnie. Ktoś, kto się nie zna, może złapać się za głowę, że wołowina wprost od rzeźnika kosztuje krocie, a cena ryby przewyższa nasz tygodniowy budżet. Oczywiście musi kosztować więcej niż w dyskoncie, jednak znając realne ceny, czasem nie mogę się nadziwić, jaką marżę oszuści potrafią nałożyć na mięso, ryby czy nawet zioła.

MARTA Wracając jeszcze do mody, to zanim różne produkty, potrawy i diety stały się popularne, wydarzyło się coś nowego: jedzenie przestało być funkcyjne. Nie służy już jedynie do zaspokojenia głodu. Od kilkunastu lat zaczęło określać tożsamość, stało się stylem życia. Niestety, czasem prowadzi to do ogromnych nadużyć i uproszczeń. Na przykład osobom wege przypisuje się łatkę oszołomów. Oskarża o brak patriotyzmu i zdradę prawdziwej polskiej kultury. Trochę mnie to smuci.

 

 

 

Jedzenie stało się na tyle ważne, że weszło na sztandary polityków. Najważniejsi w państwie spierają się, co powinien jeść prawdziwy Polak.

MARTA No właśnie! To absurd! Pomijam fakt, że w staropol- skiej kuchni królowały warzywa, a mięso serwowano od święta. Kotlet schabowy ma w Polsce zaledwie sto lat! A przecież wspieranie polskich przedsiębiorców, segrega- cja śmieci to czysty patriotyzm!

VIENIO Od wieków politykom zależy, żeby naród był głupi i nie zwiększał swojej świadomości. Nie słuchajmy tego bełkotu. Róbmy swoje.

ANDRZEJ Ale ryba psuje się od głowy. Takie postawy prowadzą do szuflad- kowania i dzielą ludzi. Nie życzę sobie, aby tylko dlatego, że jestem mięsożer- ny, ktoś doklejał mi łatkę narodowca.

Nurt wegetarianizmu i weganizmu wyszedł z szafy i dziś stał się częścią mainstreamu. Czy jest wojenka między roślino- a mięsożercami?

ANDRZEJ Wojna jest właśnie między oszołomami, którzy wykrzykują hasła: „Dzisiaj wege, jutro homo!”. A miejsce przy dużym stole znajdzie się dla każdego.

MARTA W życiu nie przyszło mi do głowy, żeby kogoś oce- niać czy wartościować ze względu na to, co je. Nie czu- łam, że mam prawo ingerować w czyjś garnek i wejść w krytyczną relację z czyimś talerzem.

BASIA Do tej pory też myślałam, że relacja z jedzeniem to intymna sprawa. Ale się pomyliłam. Kiedy ze względu na problemy trawienne ograniczyłam mięso i cukier, przerzuciłam się na kaszę i warzywa, w redakcji „Kukbuk”, wydawałoby się centrum kulinarnego liberalizmu, aż za- wrzało. Gdy odmówiłam zjedzenia tortu, a torty przysy- łali nam niemal codziennie, patrzyli na mnie jak na kosmitę. Zostałam wykluczona z rozmów towarzyskich jako ta, co jej kasza na mózg padła. Z niezrozumiałych powodów musiałam się tłumaczyć, dlaczego zmieniłam pre- ferencje żywieniowe.

MARTA To fakt. Całe życie muszę się tłumaczyć, dlaczego nie jem mięsa, czy regularnie się badam, czy nie mam anemii. Wszyscy znamy powiedzenie babci: „Możesz zostawić ziemniaczki, ale zjedz całe mięsko”. Mięsożercy nikt nie spyta, czy aby na pewno jest zdrowy.

ANDRZEJ Za to nam wytyka się brak moralności. A prze- cież wybierając dobrego dostawcę, kiedy jestem pewien, że zwierzę było hodowane w godnych warunkach, real- nie walczę z masowym, nieetycznym przemysłem. Z sza- cunku dla zwierzęcia.

VIENIO Podsumowując starcie: na tradycyjnym talerzu leży kotlet, surówka i ziemniaczki. Wynik – dwa do jed- nego dla warzyw!

W eterze trwa dyskusja o nomenklaturze. Czy z soi może być parówka, a tofu może zastąpić serek?

VIENIO Mnie to ułatwia życie, chociaż nie ukrywam, że to jest trochę śmieszne. Uwielbiam musztardę, a nie mam jej z czym jeść. Więc wcinam sojowe parówki albo salami z tofu z musztardą właśnie. Oglądam komedie „Goście, goście” albo czechosłowacki serial „Arabela” z przełomu lat 70. i 80. i trochę przenoszę się w czasie.

MARTA Znam poglądy frakcji, że sernik z tofu to nie sernik. Ale co wtedy, jeśli w przepisach chce się nazwać da- nie tak, aby łatwo się skojarzyło z czymś, co wszyscy znają? Czy naprawdę gulasz warzywny może ko- muś przeszkadzać?

BASIA To się bierze z uproszczenia w myśleniu. Zamiast bawić się w sło- wotwórstwo, korzystamy z gotowych nazw i skojarzeń.

Ale powstają też roślinne podróby: kiełbasa jałowcowa, boczek czy szynka, produkowane tak, żeby smakiem, zapachem i wyglądem do złudzenia przypominały te mięsne.

MARTA To może ułatwić życie tym, którzy odrzucili mięso nie dlatego, że im nie smakuje, ale np. z powodów zdro- wotnych lub ideologicznych. Takie wyroby zastąpią im te, do których się przyzwyczaili. I pomogą zorganizować np. wielkanocne śniadanie. Może nawet babcia da się przekonać.

ANDRZEJ Ja czuję pewien zgrzyt. Bo jeśli chcemy grać w tę grę, przestrzegajmy zasad. Jeśli zmiana diety to nasz świa- domy wybór, ponieśmy jego konsekwencje.

Jednak wraz ze wzrostem świadomości na temat żywienia wzrastają też pewne zagrożenia. Coraz częściej się słyszy, również w Polsce, o zaburzeniu żywienia polegającym na obsesyjno-kompulsywnym kontrolowaniu, aby wszystko, co zjadamy, było zdrowe i ekologiczne. Tak zwana ortoreksja.

VIENIO Filozof Immanuel Kant powiedział, że każda idea posiada ortodoksów, naśladowców i oszustów. Ortodoksja jeszcze nikomu na dobre nie wyszła.

ANDRZEJ Skrajności są niezdrowe. Nie tylko w jedzeniu, ale w ogóle w życiu. MARTA Większość zaburzeń żywienia to zaburzenia psy- chiczne, polegające na braku akceptacji swojego wyglą- du. Niewiele ma to wspólnego z jedzeniem.