Ruszyła 13. edycja Open'er Festival! Czy będzie pechowa? Na razie nic na to nie wskazuje. Po pierwsze, nie padało (przelotny deszcz się nie liczy), co już jest dużym plusem, ponieważ fani muzyki mogli bawić się w najlepsze pod sceną. Choć impreza straciła sponsora tyularnego, to marka piwa z ktorą była związana przez tyle lat nadal jest mocno zauważalna. Ale to nie jest najważniejsze, ważne że line up nie zawiódł.

Open'er Festival 2014: dzień 1, scena namiotowa

Największym tegorocznym problemem są chyba godziny występów. Zdajemy sobie sprawę, że artystów jest naprawdę wielu, a scen tylko pięć. Dlatego trudno nam było się zdecydować, czy zostać przy scenie głównej, czy pójść do namiotowej. W trakcie występu Interpolu (o tym później), grać zaczęło Metronomy, a gdy w tencie szalały siosrty Haim, na main stage'u zaczynał śpiewać Mark Foster z Foster the People

Jeśli ktoś zdecydował się na Metronomy, na pewno nie żałowaj tej decyzji. Choć brytyjska grupa przyjechała promować swój najnowszy, lekko melancholijny album "Love Letters", to nie zabrakło także hitów z poprzedniego wydawnictwa „The English Riviera”. Subtelne electropopowe bity szybko rozruszały publiczność. A gdy fani usłyszeli pierwsze takty "The Look" (a była to dopiero trzecia piosenka), już wiedzieliśmy, że ten koncert zaliczymy do udanych. Z resztą, sam lider Metronomy Joseph Mount przyznał, że był to jeden z ich najlepszych występów od dłuższego czasu.

Namiot był również oblegany o północy. A wszystko za sprawą sióstr Haim. Wychwalane przez wszystkich Amerykanki oraz laureatki prestiżowego plebiscytu "BBC's Sound of 2013" zaskoczyły. I to pozytywnie! Okazuje się, że dziewczyny nie pokazały jeszcze wszystkiego. Co więcej, debiutancka płyta "Days Are Gone" to tylko przedsmak, bo Este Arielle, Danielle Sari i Alana Mychal mają w sobie więcej ognia niż niejeden muzyk rockowy. Co też wczoraj pokazały na scenie. Zamiast miłego dla ucha i trochę "wygładzonego" popu mieliśmy mocne dźwięki oraz rozpierającą energię!

Open'er Festival 2014: dzień 1, scena główna

Jedną ze zmian na Open'er 2014 jest zmniejszona ilość koncertów do trzech na największej scenie. "Pierwsze koty za płoty" należały do grupy Interpol. Zespół debiutował na gdyńskiej imprezie sześć lat temu, a w 2011 roku mogliśmy ich posłuchać w Krakowie na Coke Live Music Festival. Czy coś się od tego momentu zmieniło? Zespół nadal gra na wysokim poziomie, a już jesienią do sklepów trafi nowe wydawnictwo pt. "El Pintor", z której usłyszeliśmy wczoraj trzy kawałki.

Potem przyszedł czas na The Black Keys. Nie będziemy udawać, na ten koncert czekaliśmy najbardziej. Świetne dwie ostatnie płyty i liczne nagrody (w tym siedem statuetek Garmmy) zobowiązują. Jeśli ktoś spodziewał się zapierających dech w piersiach wizualizacji, czy zabawy światłem, to pomylił imprezy. Dan Auerbach i Patrick Carney wolą skupić uwagę słuchaczy na sobie i swojej muzyce. I tu pojawił się (nie)mały zgrzyt. Jeśli ktoś stał dalej niż w 10. rzędzie to odczuł kłopoty organizatorów z nagłośnieniem - i to odczuł dość boleśnie. Na początku mieliśmy wrażenie, że jesteśmy na koncercie garażowej kapeli, z bardzo słabą akustyką. Potem to się trochę zmieniło, ale niestety niesmak pozostał. Osoby, które miały więcej szczęścia z miejscami, świetnie bawiły się przy takich hitach jak "Howlin’ For You", "She’s Long Gone", "Fever", "Lonely Boy", "Gold on the Ceiling", czy "Little Black Submarines". Na koniec Auerbach skomplementował publiczność mówiąc, że chociaż Open'er jest cztery razy mniejszy niż festiwal Glastonbury, to u nas energia jest dziesięciokrotnie większa.

Jako ostatni zagrali Foster the People. Wiele osób twierdziło, że to nie oni powinni zamykać main stage pierwszego dnia. Trzeba im jednak oddać jedno - mimo już późnej godziny (popis zaplanowano na 1 w nocy) wszyscy bawili śię świetnie. I jeszcze jedno: Mark Foster naprawdę zabawnie tańczy :)

Open'er Festival 2014: dzień 1 >>

Zobacz również zdjęcia z Open'er Festiva 2014 na Instagramie @ellepolska i @ewa_elle