Żaden Festiwal w Gdyni nie jest taki sam, chociaż na początku zawsze wszyscy myślimy, że wiemy, jak będzie, choćby dlatego, że znamy część filmów, które walczą o Złote Lwy. A potem okazuje się, że: znowu zmieniła się nazwa Festiwalu, doszło kilka nowych filmów, które mocno zmieniają rozkład sił, przyjechało kilkoro aktorów, których dawno nie widziano i okazało się, że są w niespodziewanie wspaniałej formie, narodziły się też zupełnie nowe gwiazdy, a i pogoda jest inna, niż zwykle.

Multikino Gdynia, w którym odbywają się festiwalowe seanse, fot. archiwum prywatne

Bo zwykle w Gdyni pada, wieje, jest zimno i mrocznie, co doskonale koresponduje z atmosferą większości polskich filmów. Nawet kiedy przeniesiono Festiwal na maj, wiało i padało, wszyscy się wtedy śmiali gorzko, że wrzesień też przeniósł się na maj. A w tym roku pełne zaskoczenie: pogoda wakacyjna, bezchmurne niebo, ciepło i świetliście, nawet mroczne filmy wydają się w tej sytuacji bardziej świetną rozrywką, niż depresyjną rozpaczą.

Zaskoczeniem w tym roku jest sekcja pozakonkursowa "Inne spojrzenie", która jednak nie gromadzi filmów, które były zbyt słabe, żeby wejść do konkursu, tylko filmy, które były zbyt inne. Ciekawe, prawda? Są w tej sekcji lekkie i uwodliwe "Małe stłuczki" i jest też "Arbiter uwagi", przekorny, intrygujący film zrobiony prawie bez budżetu, za to ze świetnymi rolami, m.in. Piotra Żurawskiego. Moim zdaniem niektóre sceny i dialogi z tego filmu mają szansę fruwać niezależnie po sieci. Są zabawne i absurdalne. No i to jeden z niewielu filmów, gdzie Warszawa nie jest miastem luksusowych wnętrz i Placu Trzech Krzyży, tylko lokalną, jedyną w swoim rodzaju, cudowną, praską strukturą. Widać tkankę naprawdę starego miasta, odrapanego, swojskiego, niespiesznego.

fot. archiwum prywatne

Rok temu najwięcej zamieszania w konkursie głównym zrobiła "Ida", film, który do dziś wygrywa nagrody na festiwalach całego świata. W tym roku na razie aż takich zaskoczeń nie ma, choć całkiem porządnym filmem okazuje się "Jeziorak". To kino gatunkowe, na takim poziomie, że nie powstydziliby się go Anglicy, ani zwłaszcza Skandynawowie. I choć twórcy na konferencji prasowej mówili, że nigdy nie widzieli seriali "The Klling", ani "Top of the lake", to ich film można śmiało postawić obok aż tak dobrych produkcji! Jowita Budnik gra ciężarną policjantkę, która prowadzi śledztwo w mglistych mazurskich lasach, nie wiedząc, że to śledztwo dotyczy jej samej. Zakręt fabularny godny najlepszych. Plus świetny nowy polski talent, Sebastian Fabijański.

Kto wygra Gdynię? W kuluarach szepcze się o "Bogach" i rewelacyjnym Tomaszu Kocie, ale ponieważ jury jest międzynarodowe, to może niekoniecznie wiedzieć, kim był profesor Religa i jak wspaniale wcielił się w niego Kot. Na pewno docenione zostanie "Miasto44", bo chyba trudno dyskutować, że jest to projekt wielki.

Jowita Budnik, fot. East News

Wszystko się może jeszcze zmienić, przed nami jeszcze dwa dni projekcji, w tym trzy filmy będą pokazywane premierowo.
W piątek ELLE wręczy swoje nagrody, już trwają nasze burzliwe redakcyjne obrady!

Przeczytaj relację z czwartku >>

Czwartek,

Tomasz Kot, fot. East News

Dziś w Gdyni najwięcej dziennikarzy i publiczności zgromadziła konferencja prasowa po filmie "Bogowie". Tomasz Kot ze swojskim wąsem, ewidentnie już szykuje kolejną rolę. Najpierw jednak zmierzy się z mega falą sukcesu, jaki czeka ten film. Cała Gdynia jest oklejona wielkoformatowymi plakatami "Bogów". W konferencji uczestniczyli także reżyser Łukasz Palkowski, producent Krzysztof Rak i aktorzy, w tym Piotr Głowacki (w najnowszym ELLE duży wywiad z nim) i Szymon Piotr Warszawski (w ELLE w sesji debiutantów).

Sporo mówi się też o filmie "Fotograf" Waldemara Krzystka (który kilka lat temu wygrał Festiwal filmem "Mała Moskwa"). Akcja znowu zahacza o historie związane z radzieckimi bazami w Legnicy, ale przede wszystkim jest to sprawny thriller o seryjnym mordercy, który umie naśladować głosy innych, nigdy zaś nie mówi swoim.

Nie sposób przejść ulicami Gdyni nie spotykając reżyserów, aktorów, znajomych. Jest tu miemal cała branża. Przedwczoraj na lotnisku w Warszawie do lecącego tu jednego z najlepszych polskich reżyserów podszedł chłopak z obsługi naziemnej, żeby pomóc mu się odprawić. Kiedy skończył zapytał wprost: Jak się do pana dostać na casting? Błagam o podpowiedź. Ja tak naprawdę jestem aktorem!

Sobota,

To już ostatnie godziny Festiwalu w Gdyni, ostatnie przed ogłoszeniem werdyktu. Faworytem są "Bogowie" ze wspaniałą rolą Tomasza Kota. Drugim wielkim filmem jest na pewno "Miasto44" Jana Komasy.

Wczoraj przy pełnych salach odbyły się pierwsze pokazy filmów "Sąsiady" Grzegorza Królikiewicza i "Kebab i horoskop", z rolami Bartłomieja Topy, Piotra Żurawskiego, Tomasza Schuchardta, czy rewelacyjnej Justyny Wasilewskiej (w październikowym ELLE w sesji debiutantów). Pierwszy to hermetyczne, trudne i graniczne kino autorskie, drugi: lekka, absurdalna, wolno tocząca się komedia z doskonałą obsadą.

To był najbardziej zróżnicowany festiwal gdyński od lat i chyba najciekawszy obsadowo. W kilku filmach grali: Piotr Głowacki, Piotr Żurawski, Tomasz Kot. Powróciła świetną rolą Jowita Budnik. Wiele talentów nas zaskoczyło. Na pewno będziemy z nimi rozmawiac w najbliższych miesiącach w ELLE.

Jest piękna pogoda, wszyscy szykują się na wieczorną galę rozdania Złotych Lwów. Gwiazdy malują się w charakteryzatorniach firmy Kryolan i szykują kreacje na wieczór. Czytajcie u nas relację!