Dla klienta najtrudniejsza jest pierwsza rozmowa, bo oznacza dzielenie się intymnością z kimś zupełnie obcym. Czyli mną, detektywką. Ten, kto do mnie przychodzi, najczęściej podważa zaufanie do najbliższej osoby, której przysięgał miłość, wierność i uczciwość. To nie może być łatwe, ale teraz i tak jest lepiej: w latach 90. ludzie wstydzili się tego, że do nas trafiają, byli zażenowani. Dziś starają się opowiadać szczerze, ze szczegółami. Czasami mówią więcej, niż chciałabym usłyszeć. Zawsze była we mnie chęć, żeby wszystko sprawdzać. Żyłka poszukiwacza. Ale nie od razu się zorientowałam, co powinnam robić zawodowo, dlatego studiowałam prawo i nauki polityczne. Po studiach zaczęłam pracę w biurze detektywistycznym jako office manager. Poznałam pracę detektywa od środka i zrozumiałam, że jest stworzona dla mnie. Zrobiłam licencję i zakochałam się w tym zawodzie. A jak ktoś mnie pyta, gdzie pracuję, mówię, że w biurze. Nie zawsze dodaję, że detektywistycznym. Nigdy nie czułam, że jestem dyskryminowana przez mężczyzn. Mam świetnych kolegów, od których do tej pory się uczę, bo mają duże doświadczenie. A poza tym to, że jestem kobietą, wiele mi ułatwia — wyobraź sobie, że ktoś cię śledzi.

Szybciej zwrócisz uwagę na dobrze zbudowanego 40-latka czy drobną szatynkę w trampkach? No właśnie. Kiedy klienci spotykają w biurze kobietę, czasami faktycznie są zaskoczeni. Ale coraz częściej się zdarza, że szukają właśnie detektywek, zwłaszcza mężczyźni. Wydaje im się, że kobieta lepiej wczuje się w sytuację żony. Pytają: „Jak pani zachowałaby się na jej miejscu? Co by pani zrobiła?". A prawda jest taka, że każda kobieta jest inna. Mnie wszystko jedno, kogo śledzę. Chociaż zdarzają się zaskoczenia: .ostatnio przyszła do mnie bardzo atrakcyjna kobieta — wysoka, śliczna, inteligentna, z pasjami i ciekawą pracą. Tryskająca energią, bardzo pozytywna — taka, której nie chciałoby się zostawić samej nie dlatego, że natychmiast flirtuje, tylko po prostu ma charyzmę. Mówi, że mąż ją zdradza. Nie mieli żadnych problemów, często uprawiali seks, ale się okazało, że to dla niego za mało — potrzebował kogoś dodatkowego. Pomyślałam wtedy, że żadna kobieta nie powinna się bać supermodelki, bo one też są zdradzane. Poza tym często jest tak, że kochanki wyglądają gorzej niż żony! Nie są zgrabniejsze, szczuplejsze ani wcale nie mają twarzy Moniki Bellucci. Wyglądają przeciętnie albo nawet gorzej. I to jest pociecha dla naszych klientek. Mówią: „Trudno, popsuł mu się gust". Dzięki temu lepiej znoszą zdradę.