O tym, że Włosi potrafią być naprawdę wymagający, przekonała się w Bari Asia Mróz. Do pierwszego egzaminu z liczącej 700 stron książki samych słówek uczyła się przez trzy tygodnie. Taryfy ulgowej nie było. „Włosi patrzyli na nas z dystansem, bo to był dopiero drugi rok Erasmusa w Bari”, mówi. Gdy po stypendium postanowiła zostać na uniwersytecie, musiała powtórzyć pierwszy rok prawa. „Te pierwsze miesiące pokazały mi, że gdy trzeba, jestem zdolna do robienia rzeczy, o jakie bym siebie nie posądzała. Bo musiałam sobie poradzić. Nie wiem jakim cudem, ledwo dukając po włosku, wynajęłam mieszkanie i wytknęłam właścicielowi, że nie ma światła w łazience”, wspomina. Włoskiego musiała nauczyć się błyskawicznie, bo szybko się okazało, że w Bari nikt po angielsku nie mówi. „Ani po włosku, tego jednak dowiedziałam się trochę później. W Bari używa się barese, czyli miejscowego dialektu”, mówi Aśka. Mieszkanie w pięć osób w jednym pokoju – okazało się, że koledzy nie mają gdzie mieszkać, więc dziewczyny ich przygarnęły – ze stojącym w przedpokoju rowerem i z wielką butlą z gazem, marne dofinansowanie z Polski, które ledwie wystarczało na opłacenie mieszkania, i problemy z językiem sprawiały, że były momenty, kiedy chciała spakować walizki i wrócić do kraju. Lepiej zrobiło się po miesiącu, kiedy wilgotne mieszkanie zamieniła na akademik, a włoski zaczął brzmieć znajomo.

Słońce, wino, seks

A co z romansami? Te poważniejsze zdarzają się nieoczekiwanie. Kasia Jasiak spędziła rok w Rzymie, a potem – też pod szyldem Erasmusa – pojechała na trzymiesięczne praktyki do Lizbony. Miała precyzyjny plan, że trochę pouczy się portugalskiego, trochę pozwiedza, zdobędzie ciekawy wpis w CV, a później w Polsce obroni pracę magisterską i znajdzie jakąś pracę. Ale poznała Sandro. Przypadkowa kawa w pracy zamieniła się w pięciogodzinny maraton rozmów, maraton rozmów w randkę na plaży, ta – w kolejną. „Chodziliśmy na spacery po Bairro Alto, godzinami rozmawialiśmy. Coś mi mówiło od razu, że to nie będzie zwykła wakacyjna znajomość. Czułam się jak na karuzeli. Patrzyłam w brązowe oczy Sandro i chciałam, żeby tak było już zawsze”, wspomina.