Prawie nikogo nie dziwi już widok ludzi fotografujących jedzenie. Jeśli Wam też zdarza się szybciej sięgnąć po telefon niż po sztućce, na pewno znacie bardzo dobrze hashtag #foodporn. To z myślą o nim układamy na talerzu piramidy z makaroników i truskawek, plasterki pomidora ustawiamy "pod linijkę" a z listków bazylii wycinamy serduszka. Czasem jednak lunch czy deser wyglądają tak świetnie, że aż proszą się o spontaniczne zdjęcie (nawet bez filtra). 

#foodporn, czyli niekończący się streaming zdjęć

Hashtag #foodporn bije rekordy popularności. Na Instagramie jest już ponad 26 milionów zdjęć oznaczonym w ten sposób. Ile obrazków smakowitego jedzenia bez tego tagu znajdziesz na popularnym serwisie? Tego już chyba nikt nie zdoła policzyć. Moda na fotografowanie jedzenia zaczęła się wraz z erą portali społecznościowych. Kiedyś wszyscy pokazywali zdjęcia na Facebooku, ale to klimatyczne filtry Instagramu inspirowane fotografią analogową, przekonały wielu estetów do społecznościowej "migracji". To na popularnym Insta znajduje się teraz centrum „spożywczego raju”.

Powodów wrzucania jedzenia do sieci jest wiele. Na czele jest chęć pochwalenia się tym, co aktualnie znajduje się na naszych talerzach - niezależnie od tego, czy przygotowaliśmy pyszności sami, czy zaserwowano nam je w modnej knajpie. Celebryci promują w ten sposób modne miejsca, a nawet konkretne marki (i często są to już działania reklamowe). Modelki komunikują światu, że one też czasami zajadają się pizzą (zobacz najnowsze zdjęcie Anji Rubik!). Inni uczą zdrowego odżywiania (śledzisz profil Anny Lewandowskiej?), albo prezentują intrygujące przepisy (bezkonkurencyjna @kwestiasmaku).

Na fotografiach królują przede wszystkim modne burgery, lubiana przez wszystkich pizza, ale też słodycze (szczególnie babeczki i makaroniki). Konkurencję dla nich stanowi cała gama fotografii prezentująca piękne sałatki, zdrowe przekąski i kolorowe smoothie. Niby to tylko jedzenie, a wzbudza tyle emocji.

Co je Maffashion?

„Pokaż mi co masz na talerzu, a powiem Ci kim jesteś” to nowa dewiza, która rozpowszechniła się w rekordowym tempie. Rzesze fanów gwiazd i blogerek, oceniają swoje idolki nie tylko przez pryzmat tego co noszą, ale i co jedzą. Posiłki a także miejsce i okoliczności, w których się nimi cieszymy powoli składają się na status społeczny, do jakiego aspirujemy w mediach społecznościowych. Znanym zagląda się "do talerza" jak dotąd do szafy, czy do sypialni. Podejrzliwych obserwatorów Maffashion dziwi to, że blogerka tak często je lody z karmelem, a nadal jest taka szczupła (czy to aby nie chwyt marketingowy?). Niewinna kulinarna fotorelacja z podróży Jessiki Mercedes do NYC (w której przewinęły się burgery i pizza) znalazła swój finał na serwisach plotkarskich sugerujących Jessi, że przytyła. Śledztwa spod znaku #foodporn mają też pozytywne "publicity" - aktorki propagują dzięki Instagramowi wegetarianizm, albo wręcz przeciwnie, kuszą nas soczystymi stekami (przekazując w ten sposób światu, że nie tylko ciecierzycą człowiek żyje).

Nie ma nic złego w „jedzeniowej pornografii” na Instagramie. Może z wyjątkiem tego, że potrafi zrujnować najlepszą dietę – chyba każdy robi się głodny na widok tylu pyszności. Jeśli jednak chodzisz do restauracji, tylko po to, żeby… zrobić w niej fotkę, to lepiej przejdź na zdjęciowy detox. Wcześniej możesz jednak obejrzeć naszą "pyszną" galerię.

Najpopularniejsze zdjęcia jedzenia - Zobacz galerię zdjęć>> 

Tekst Agata Wojtczak