Femme fatale właśnie zagrała Dulską. Cieszy się, bo lubi zaskakiwać. I siebie, i widzów. Na scenie, przed kamerą ma być starszą kobietą? Żaden problem, tym bardziej że i prywatnie nie boi się upływu czasu. Nie musi być wiecznie młoda, nie musi zostać mamą. I tak będzie spełniona. Ma rodzinę, przyjaciół. Wierzy w to, że gdzieś czeka na nią silny mężczyzna. I w to, że życie ma wobec niej swój plan. Fascynujący plan!

Wywiad ELLE z Magdaleną Cielecką, fot. Mateusz Stankiewicz/AFPhoto

ELLE Czy kobiety się Pani boją?

Magdalena Cielecka To pani musiałaby mi powiedzieć. Pani się mnie boi? (śmiech)

ELLE Mam nadzieję, że nie (śmiech). Choć tak Panią postrzegam: jako nieprzystępną, onieśmielającą kobiety.

M. C. Coś w tym jest, że dopiero z czasem, z wiekiem, otworzyłam się na przyjaźń z kobietami. Myślę, że dopóki jesteśmy bardzo atrakcyjne, pełne pychy młodości, to nie zwracamy uwagi na inne kobiety. Wokół nas krąży wielu mężczyzn, którzy sprawiają, że czujemy się piękne, pożądane. Szukamy partnera. Gdy te zawody się już rozegrają, zdobycz zostanie podzielona między kobiety i nie boimy się już, że któraś z nich zabierze nam mężczyznę, otwieramy się na siebie.

ELLE Nie wygląda Pani na kobietę, która by się bała, że ktoś zabierze jej mężczyznę. Wyobrażam sobie za to odwrotną sytuację.

M. C. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogłam nieświadomie takie lęki w kobietach wywoływać. Prawdopodobnie tak, ale to działa we wszystkie strony. Gdy spotykam atrakcyjną kobietę w gronie swoich znajomych, widzę, jaką to iskrę strachu i niepewności wywołuje u kobiet, które są z partnerami.

ELLE Kiedy zaczęła Pani cenić kobiecą przyjaźń?

M. C. Kilka lat temu. Wtedy nastąpiło u mnie jakieś przebudzenie. Coś najfajniejszego, co mi się zdarzyło w ostatnim dwudziestoleciu. Mam wreszcie poczucie „nic nie muszenia”. Nie mam na myśli lenistwa, odpuszczenia. Chodzi o brak napięcia, stresu. Nie mam już potrzeby udowadniania, kim jestem. A do tego czuję, że dopiero teraz, w wieku 41 lat, mogłabym zacząć to, co ludzie normalnie (choć cóż właściwie znaczy „normalność”?) robią w okolicach trzydziestki, na przykład założyć rodzinę.

ELLE Myślała Pani o dziecku?

M. C. Myślałam, gdy byłam w związkach, ale nie jestem kobietą, która siada przy stole naprzeciwko partnera i mówi: „Słuchaj, teraz czas na dziecko”. Tak się życie ułożyło, że nie zaszłam w ciążę. Nie mam poczucia, że jak nie spełnię się jako matka, to będę postrzegać swoje życie jako fiasko. Może za parę lat poczuję się jednak przegrana w tej materii? Nie wiem. Nie wiem też, jaką byłabym matką. Może to, co życie dotąd mi w tej sprawie proponuje, jest z jakiegoś powodu? Ważni są dla mnie przyjaciele, rodzina, ludzie, z którymi pracuję. To dobry czas. Dziś śmieję się ze swojego młodzieńczego radykalizmu i żelaznej konsekwencji.