Ciężko się z nią umówić. Tuż po powrocie z USA, gdzie zagrała na festiwalu SXSW, ruszyła w trasę po Polsce. W końcu udaje nam się spotkać w wytw.rni Kayax na Saskiej Kępie, między koncertami w Lublinie i we Wrocławiu. W trakcie wywiadu jest skupiona, starannie dobiera słowa i wyraźnie trzyma dystans. Do czasu, gdy zaczynamy rozmawiać o trzydziestce. Ja kończę ją za miesiąc, Monika za rok. Śmieje się, żartuje i na koniec chętnie zgadza się na wspólne selfie.

Wydajesz się skrajną perfekcjonistką. Podczas zdjęć chciałaś mieć wszystko pod kontrolą. Twoje koncerty i teledyski są idealnie dopracowane. Zdarza Ci się buntować? 

Monika Brodka: Miałam w życiu okres buntu. Nie był on dramatyczny, nie wiązał się z narkotykami, wyskokami, bo zawsze miałam silną samokontrolę. Twarde stąpanie po ziemi i dyscyplinę wyniosłam z domu, chodziłam równolegle do podstawówki i szkoły muzycznej, po lekcjach ćwiczyłam na skrzypcach. Myślę, że dzięki temu nie zachłysnęłam się sukcesem, gdy jako nastolatka przyjechałam sama do Warszawy. Nie jestem buntownikiem bez powodu, ale łatwo wyprowadzić mnie z równowagi, gdy ktoś próbuje wrzucić mnie w sytuację, która mi nie odpowiada.

Nowa fryzura jest wyrazem buntu?

Nie. To był impuls i potrzeba oczyszczenia, bo poczułam, że tego potrzebuję. To najbardziej praktyczna fryzura, jaką w życiu miałam. Nie musisz nosić czepka na basen, nie zwieje ci czapki z głowy. Same plusy (śmiech).

To też radykalna zmiana wizerunku. Postrzegasz siebie jako kreację? 

Scenicznie tak. Zależy mi na tym, żeby moja muzyka, wizerunek i oprawa wizualna były spójną wypowiedzią. Sama wyreżyserowałam dwa teledyski, bo wiedziałam, co chcę za ich pośrednictwem powiedzieć. Gdy spotykam się ze swoją stylistką Vasiną, puszczam jej moją nową muzykę i razem myślimy, jak ją przedstawić wizualnie, szukamy inspiracji w sztuce, fotografii. Przy płycie „Clashes” wykluczyłyśmy nadruki, zmieniła się też kolorystyka, która wcześniej była neonowa, krzykliwa. Teraz pojawiły się pastele i mocne kolory nawiązujące do szat liturgicznych: czerwień, amarant, fiolet, srebro, złoto.

Uchodzisz za ikonę mody. To właśnie Vasina miała wpływ na ewolucję Twojego stylu?

Pracujemy razem od początku mojej kariery. To moja najdłuższa życiowa przyjaźń. Często się spieramy, a jednocześnie rozumiemy się bez słów. Mam duży problem z zaufaniem, ale jej ufam, bo nigdy nie ubrała mnie w coś, w czym źle bym się czuła czy wyglądała. Przez te wszystkie lata pod jej okiem wypracowałam sw.j styl. Wiem, co pasuje do mnie i mojej sylwetki, i tego się trzymam.

Masz swoich ulubionych projektantów?

Bardziej niż na metkę zwracam uwagę na jakość i formę ubrania. Bliska jest mi moda londyńska, lubię japońskie marki, np. Comme des Gar.ons, Yohji Yamamoto. Moja szafa jest osobnym pomieszczeniem, w kt.rym trzymam ubrania, dodatki. Teraz jestem na etapie pozbywania się rzeczy, oddaję, sprzedaję, wywożę do domu rodzinnego. Nie wyrzucam ubrań, które dostałam od projektantów, takich jak kurtka od Gosi Baczyńskiej czy z pierwszych kolekcji Vasiny, Zuo Corp. Tak samo jak dziwolągów z pchlich targ.w, np. cekinowego body gimnastyczki, które wyszperałam w Los Angeles, czy kurtki w karty do gry. Włożyłam ją tylko raz, na wycieczkę do Las Vegas. Pasowała idealnie!

Twoją stylistką jest Vasina, ale w zespole masz głównie facetów. Masz lepszy kontakt z facetami czy z kobietami?

Zawsze mi się wydawało, że lepiej się dogaduję z mężczyznami. Zbyt dużo kobiet w jednym pomieszczeniu raczej mnie drażni. Choć to nie do końca prawda – od lat w moim zespole gra i śpiewa Kasia, a menedżeruje Ola, kolejna kobieta. Mam wrażenie, że nawiązuję coraz więcej kobiecych przyjaźni i bardzo je cenię, choć dziewczyny, z którymi się przyjaźnię, są dość specyficzne. 

Uważasz się za osobę towarzyską czy raczej introwertyczną?

Myślę, że pozornie nikt by o mnie nie powiedział „introwertyczka”. Ale źle się odnajduję w dużej grupie ludzi, zachowuję się wtedy jak przestraszone zwierzę, mam ochotę uciekać. Najlepiej czuję się ze swoimi bliskimi. Nie czerpię wielkiej przyjemności z bycia samą, dlatego też nie podróżuję zbyt często w pojedynkę. Jednocześnie trudno nawiązuję kontakty i na początku mogę wydawać się dość ostra i niedostępna.