Jeśli wpiszecie do wyszukiwarki hasło "Dawid Woliński", to jednym z pierwszych proponowanych dopełnień (tak, przed hasłem "projektant" czy "kolekcja") będzie "winda" i "instagram". I chociaż Woliński w przerwach pomiędzy nagrywaniem kolejnych edycji programu "Top model", nie przestaje nas zalewać swoimi selfies z siłowni/łóżka/wspomnianej wyżej windy (nic nie trzeba skreślać) , to jednak od 15 lat konsekwentnie tworzy modę. Modę dobrą i, nie da się ukryć, bardzo luksusową. Ten pokaz miał nam o tym przypomnieć.

Dawid Woliński obywa się bez sezonów. Przez chwilę próbował nawet dopasować się do warunków pogodowych panujących na ulicach. Jednak jego romans ze streetwearem (który swoją drogą sam chętnie nosi) nie trwał długo. Mówiąc o streetwearze w wydaniu Wolińskiego, mamy na myśli chociażby błękitne satynowe bombery rodem z Dallas z pokazu "Art Exhibition" albo dżinsy z ogromnymi dziurami pokazane kiedyś na niesławnym "tygodniu mody w Warszawie", czyli Mercedes Benz Fashion Week Warsaw. Projektant jednak najlepiej czuje modę na czerwony dywan. Szczególnie jeśli tworzy z myślą o takim okrągłym jubileuszu.

I tak, na wybiegu rozłożonym w warszawskiej hali ATM pomiędzy strzelistymi filarami, modelki prezentowały suknie i sukienki. Suknie z gorsetowymi górami, odsłaniającymi ramiona i obojczyki (charakterystyczne od dłuższego czasu dla Wolińskiego), mini ze złotymi nitkami, posągowe tuby przywodzące na myśl antyczne togi, sukienki z transparentnymi wstawkami na biuście (czarną miała na sobie Joanna Krupa) czy kreacje z asymetrycznym napompowanym rękawem. Przy tych ostatnich nie da się uniknąć porównań do elektryzujących projektów Anthony'ego Vaccarello dla Saint Laurent w klimacie disco lat 80. W ogóle Woliński sięgnął po, co prawda niedosłowne, ale jednak, cytaty ze światowej (i nie tylko) mody. I wziął z nich najlepsze kęsy jak ze szwedzkiego stołu na bankiecie. Gdzieś w jego kolekcji można wyczuć echo powściągliwego i eleganckiego stylu Jasona Wu i surowego seksapilu Toma Forda, a peleryny z paciorkowymi haftami nawiązywały do projektu La Manii

In plus zadziałało przełamanie ostentacyjnie luksusowych sylwetek lateksowymi legginsami. I chociaż widać, że Woliński ma słabość do projektów Demny Gvasalii (wnioskujemy to między innymi po liczbie jego zdjęć na instagramie z ogromnym szalem Balenciaga z kolekcji Pre-Fall 2016), to jego legginso-rajstopy miały inny charakter niż te z prezentacji francuskiego domu mody. Ciekawym rozegraniem (aczkolwiek to akurat pewnie bardziej zasługa Kasi Sokołowskiej) było wypuszczenie na wybieg dwóch tych samych stylizacji tyle, że w kontrastowych kolorach. Czerń i biel u Wolińskiego, dosłownie, szły w parze.

Projektant zagrał też długościami - spodnie palazzo miały u niego tak wysoki stan, że sięgały linii biustu, a ten z kolei pozostawał nagi pod ogromnymi marynarkami. Niektóre bluzki były tak krótkie jakby tworzyły je same kryzy. Zgodnie ze światowymi tendencjami Dawid Woliński zoom skierował na ramiona i powiększył je do rozmiarów XXL. W tym celu zamiast poduszek wykorzystał jednak udrapowane róże. Paletę barwną złożył z głównego trio - soczystej czerwieni, bieli i czerni i dopełnił rozbielonym turkusem, pudrowym różem oraz złotem.

Gdyby Festiwal Filmowy w Cannes nie skończył się w ubiegłą niedzielę, jesteśmy pewne, że któraś z polskich (i nie tylko) gwiazd spokojnie mogłaby włożyć kreację Wolińskiego z tej kolekcji na czerwony dywan. A, że prezentowałyby się równie efektownie jak w sukniach z metką zagranicznych domów mody, wiemy, patrząc na zdjęcia z wczorajszej ścianki, którą rozłożono zresztą na wykładzinie w odpowiednim kolorze.

Jubileuszowy pokaz Dawida Wolińskiego - GALERIA>>