Szalony rozmach lat 90. ubiegłego wieku i przeróbki z początku nowego milenium nie przysłużyły się skomplikowanej architektonicznie przestrzeni. Właściciele niedużego, dwupoziomowego apartamentu w Śródmieściu, chcieli zmienić chaotyczne, pełne widocznych schowków i zbędnych przedmiotów mieszkanie w uporządkowaną, elegancką przestrzeń. Pragnęli wygody w wielkomiejskim wydaniu, ale bez zadęcia i bez przesady. Zarówno w formie, jak i w finansach. Architekta Michała Kowalskiego z pracowni Movingtexture poznali u znajomych. Zaproponował im kilka pozornie drobnych, ale ważnych zmian układu wnętrz i konsekwentną, wyrazistą koncepcję całości. Parze spodobała się jego spójna wizja.

Na pierwszy ogień poszły drewniane, szerokie schody prowadzące na górny poziom. Zamiast nich pojawiły się węższe, wizualnie lżejsze stopnie ze szklaną balustradą. Salon zamienił się miejscami z kuchnią i jadalnią (trochę się skurczył, ale zyskał balkon). Ten pomysł szczególnie przypadł parze do gustu. Lubią gotować, przyjmować gości i w kuchni spędzają więcej czasu niż w salonie. Od dawna marzyli też o wyspie i dużym stole, ale wcześniej nie było na nie miejsca. Choć mieszkanie jest czarno-białe, inspiracją nie był popularny styl skandynawski.

Michała Kowalskiego bardziej niż północ fascynuje południe Europy. Szczególnie bliski jest mu Mediolan, miasto, które poznał, pracując w jednej z tamtejszych pracowni architektonicznych. Młody architekt mógłby godzinami opowiadać  o architekturze stolicy Lombardii. Klimatyczne zdjęcia miasta jego autorstwa znalazły się zresztą na warszawskim poddaszu. Inną, może mniej pożądaną, ale ostatecznie nieuniknioną inspiracją stały się dla Michała skosy, duże płaszczyzny w kształcie trapezów, widoczne krawędzie, ostre kąty i kanty. Potraktował je w sposób bezkompromisowy – podkreślił ich obecność za pomocą czarnej tafli marmuru, licznych czarnych linii (kable lamp, ramy szkalnej witryny, balustrady), diagonalnych stopni, kontrastujących materiałów.

Dobrze ograne skosy wprowadziły graficzny porządek i doskonale związały mediolańskie inspiracje z monochromatyczną paletą barw. Właściciele chętnie zgodzili się na rygor form i kolorów; co więcej, sami twórczo pociągnęli temat. Każdy wybór był przemyślany. Znajdziemy tu wiele kubicznych form, zarówno dużych (np. okap i drewniane, sześcienne stoliki), jak i niewielkich (nóżki od kanapy, świeczniki czy zegar z betonu). Nie znajdziemy niczego w kolorze srebra: baterie łazienkowe są białe, ta w kuchni jest czarna. Czarne są też wszystkie klamki. Drewniane meble i przytulna szarość, podobnie jak drobne złote elementy i czarno-białe graficzne wzory to wędrujący bohaterowie – pojawiają się konsekwentnie w każdym pomieszczeniu.

Bo w takich wnętrzach zamierzony, wymarzony efekt osiąga się powoli; detal po detalu,kubik po kubiku, skos po skosie.

GALERIA>>>>>

Tekst: Ela Stasiak