Pamiętacie aplikację "Natural Cycles"? Rok temu ogłoszono ją nowym, naturalnym środkiem antykoncepcji.  Jej skuteczność pochwalił nawet szwedzki rząd, a niemiecki certyfikat TÜV Süd tylko potwierdził, że metodę popierają naukowcy. Na stronie naturalcycles.com można przeczytać, że korzystanie z aplikacji jest równie skuteczne, co łykanie pigułek antykoncepcyjnych.  Plusami ma być brak efektów ubocznych oraz nieingerowanie w kobiecy organizm.

Aplikacja stanowi nowoczesną wersję  "kalendarzyka małżeńskiego". Korzystanie z niej polega na mierzeniu temperatury codziennie rano i wprowadzaniu danych do smartfona.  Algorytm oblicza dni płodne  (czerwone) i niepłodne (zielone) biorąc pod uwagę takie czynniki jak: długość życia plemników, wahania temperatury czy nieprawidłowości w cyklu. Podczas dni zaznaczonych na czerwono zaleca seksualną abstynencję lub sięgnięcie po prezerwatywę.

Jednak ten wynalazek nie działa tak, jak trzeba. Aż 37 kobiet obwinia twórców aplikacji o to, że  zaszły w niechcianą ciążę.

Każda z nich dokonała aborcji w szpitalu "Södersjukhuset" w Sztokholmie. Placówka zgłosiła nieskuteczność "Natural Cycles" Szwedzkiej Agencji ds. Wyrobów Medycznych. Właściciele aplikacji bronią się, mówiąc: "żadna antykoncepcja nie jest skuteczna w 100%. Niechciana ciąża to ryzyko, które towarzyszy każdej metodzie. Wraz ze wzrostem liczby użytkowników "Natural Cycles", zwiększa się liczba niezamierzonych ciąż. 37 wpadek to niewiele, jak na dużą skalę kobiet korzystających z programu". 

Antykoncepcja "Natural Cycles" została wypuszczona na rynek w Szwecji w 2014 roku. Wymyśliła ją Elina Berglund, kobieta-naukowiec, która zdobyła nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki w 2013 roku. W 2017 roku aplikacja otrzymała ważny certyfikat, jako nowa metoda kontroli urodzeń w UE. Obecnie posiada około 700 000 użytkowniczek na całym świecie.