Robert Kupisz od początku swojej kariery projektanta wzbudza wiele emocji. I ma chyba w tej kwestii wokół siebie tyle samo sceptyków, co i fanów swojej radosnej twórczości. Projektant nie ukrywa, że nie chodzi mu o tworzenie mody najwyższych lotów, jednak złośliwi (a może zazdrośnicy?) za każdym razem komentują i wyznaczają daty końca "ery Kupisza". Ten jednak za każdym razem potrafi obrócić przepowiednie loży szyderców w swój sukces. Czy tak będzie i tym razem? Ktoś sarkastyczny mógłby powiedzieć, że to tylko kwestia czasu aż Robert Kupisz po T-shirtach weźmie się za klasyczną dresówkę. W końcu bawełniane bluzy to najlepiej sprzedające się rzeczy w polskiej modzie. Wie o tym Kupisz, więdzą o tym również inni projektanci tworzący linie basic.

Po operze, punkach, kowbojach, cyganach, powstańcach i sportowcach przyszedł czas na kolejną subkulturę. I to rodem z Bronksu lub Queens! Wybieg w warszawskiej hali Soho Factory opanowali mieszkańcy niesławnych części miasta z początku lat 2000. Modele przechadzając się w rytmach "Sexy Back" Justina Timberlake'a prezentowali pikowane bombery, luźne t-shirty i długie kamizelki zestawione ze snapbackami, bucket hats, złotymi łańcuchami (nie ma jak bling bling!), butami adidas Superstar i długimi podkolanówkami. Dziewczyny miały za to na sobie m.in. krótkie kurtki (a pod nimi np. staniki sportowe), koszulki typu bokserki i spódnice z srebrnymi suwakami (ten element przewijał się w całej linii). Wszystko to przypominało dawny styl Jennifer Lopez, kiedy na listach przebojów królowały hitu typu "Jenny from the block" (2002 rok), czy "I'm Gonna Be Alright".

fot. pinterest

W drugiej części było jeszcze bardziej sexy. Tak, to możliwe! Gdy tylko rozbrzmiały pierwsze takty utworu Eve "Who's that girl" pięć modelek wyszło w króciutkich (i mocno przylegających do ciała) sukienkach. Znów wkradła się stylówa J.Lo i gwiazd z najpopularniejszych teledysków puszczanych na MTV z tamtego okresu. Mimo fokusu na odkryte ciało i krótkie spódniczki uwagę zwracały również dodatki, a zwłaszcza pikowane torby w odcieniach bieli, czerni, czy srebra oraz ramoneski i bluzy z frędzlami. Zaskoczyły nas (niestety nie pozytywnie) spódniczki, które spodobałyby się na pewno tancerkom amatorskiego baletu, ale chyba nie girls from da Hood. W stylizacjach męskich pojawiła się za to krata, ciekawe trencze i wiatrówki, kultowe Nike Air Jordan i klapki adidas Originals. Oczywiście nie zabrakło znaku rozpoznawczego kolekcji "Gangsta", czyli lwów. Po fali setów w czerni, bieli i brązie na chwile pojawił się nawet dziewczęcy róż i niebieski mający na celu osłodzić widzom ten mocny, gangsterski styl.

Pokaz Kupisza nie mógł się oczywiście obejść bez scenek rodzajowych dzielących show na fragmenty. Ostatnia z nich z modelami w roli gównej miała zapewne przywodzić na myśl atmosferę ulicznych spotkań niegrzecznych hip-hopowców. Jednak zamiast kolejnych spodni dresowych i ostrej stylówy, kolejną część zdominowały lekkie tuniki i kobiece kreacje z odkrytymi ramionami (nie jesteśmy fanami Lopez, ale mamy kolejne skojarzenie - sprawdźcie teledysk "Ain't It Funny"). Nadal przewijały się zmysłowe looki -  sukienki przy ciele, kostiumy kąpielowe (jednoczęściowe i góra od bikini), koszule, a nawet spódnice o różnych długościach i kombinezon. Dla mężczyzn Kupisz zarezerwował marynarki w niebieskie moro oraz cekiny. Ten błyszczący wzór wyglądał nawet lepiej w wersji macho niż kobiecej!

Czy w dobie minimalizmu i grunge'u nowe propozycje Roberta Kupisza mają rację bytu? Cóż, Jenny from the block w 2014 roku nadal poruszała się w stylistyce 2000', deklarując, że jest "Same Girl". Robert też jest konsekwentny i świetnie się przy tym bawi - dziewczyny, które polowały na koszulki z orłem, przerzucą się teraz na łańcuchy z lwami. Na szczęście poza nimi w tej kolekcji było kilka świetnych ubrań, które w dobrej aranżacji mogą być solidną podstawą streetwearowych stylizacji. Nie tylko "na dzielni".