„Dobry flirt zdarza się tylko wtedy, gdy godzą się na niego dwie strony”.

Magdalena Mielcarz, modelka, ikona, ostatnio zmieniła wizerunek, żeby podkreślić osobowość

Flirt to esencja podrywu i zakochania. Jeśli jest subtelny, inteligentny i zabawny, nigdy nie będzie przez kobietę źle odebrany. Zawsze traktowałam go jak sztukę, szermierkę słowną. Zabawę dla błyskotliwych osób, dającą jedyną w swoim rodzaju przyjemność i napięcie. Dlatego nawet jako mężatka staram się tę grę pielęgnować. Flirt kojarzy się z uwodzeniem, ale ten, który jest prawdziwą sztuką, nie musi do niczego prowadzić. Granica między flirtem a molestowaniem jest bardzo wyraźna – nie da się jej nie zauważyć. Cenię definicję Wojciecha Eichelbergera: „Molestowanie jest wtedy, kiedy ktoś usiłuje wymusić na innych seksualną uległość, wykorzystując swoją pozycję władzy, odwołując się do psychicznego szantażu lub fizycznej przemocy. Takie postępowanie jest złe, chore i dlatego zabronione”. Do dobrego flirtu dochodzi tylko wtedy, kiedy godzą się na niego dwie strony. I obu sprawia przyjemność. Molestowanie jest krzywdzące. Akcja #metoo dotyczy tego drugiego. Więc o flirt nie musimy się obawiać – ludzie nie odejdą od tej formy uwodzenia, jestem pewna.

„Kobiety wreszcie wiedzą, że mogą wprost mówić, czego sobie nie życzą”.

Ania Rusowicz, piosenkarka, właśnie stworzyła nowy projekt niXes

Oczywiście, że flirt jest teraz zagrożony – dziewczyny mają coraz większą świadomość! Wiedzą już, że wprost mogą komunikować, czego sobie nie życzą. I dobrze, bo dzięki temu pilnie strzegą swoich granic i śmielej wyrażają swoje potrzeby. A jeszcze całkiem niedawno to było tabu – kobiety milczały, znosząc prymitywne zachowania mężczyzn. Dzięki akcji #metoo ta sfera ujrzała światło dzienne, teraz musimy się rozprawić z demonami przeszłości. Mnie to cieszy, bo tylko oczyszczenie atmosfery może sprawić, że uwodzenie i flirt będą uwolnione, równe, a nie martwe. I całe szczęście, bo flirt jest piękny. A przynajmniej może taki być. Wyszłam za mąż bardzo wcześnie – miałam 23 lata. Od tego czasu minęło ponad 10 lat, ale wciąż czasem się zdarza, że jak mąż na mnie spojrzy, to przechodzi mnie dreszcz i robię się czerwona. Myślę, że to zależy od tego, czy ludzie dobierają się ze szczerej miłości pełnej namiętności, czy nie. Bo nie da się podgrzać po kilkunastu latach tego, czego nigdy nie było.

„Akcja #metoo pokazuje, że musimy nauczyć się subtelności i empatii”.

Marta Frej, ilustratorka, wzięła udział w akcji społecznej Anji Rubik o seksie

Flirt towarzyszy nam od zawsze. Są ludzie, którzy flirtują z każdym i przy każdej okazji, a nikt nie czuje się urażony. To kwestia subtelności, inteligencji i wrażliwości na drugą osobę. Akcja #metoo pokazuje, że musimy się jeszcze dużo nauczyć w kwestii odróżniania flirtu od molestowania seksualnego. Inicjuje potrzebną dyskusję. Widzę wyłącznie pozytywne strony tej akcji. Świadomość, którą zyskałam dzięki niej, jest przykra, ale konieczna, żeby coś naprawić. Lubię flirtować, to najzwyczajniej w świecie podniecające. Ale staram się ograniczać flirtowanie do swojego partnera Tomka, bo sama nie byłabym szczęśliwa, gdyby on namiętnie flirtował z innymi kobietami. Dlatego uczciwie poskramiam swoje namiętności. Kiedy zajrzałam do słownika, żeby sprawdzić definicję flirtu, przekonałam się, że to słowo oznacza kuszenie przez (uwaga) upuszczanie płatków kwiatów! To jest istota flirtu: delikatność i lekkość. Jeśli nie jesteśmy pewni uczuć i reakcji drugiej osoby, pozostańmy w bezpiecznej strefie staromodnego kuszenia płatkami kwiatów. A ostentacyjne gapienie się w dekolt, klepanie w pupę i opowiadanie sprośnych dowcipów raz na zawsze zaklasyfikujmy jako zachowania, które mogą być molestowaniem seksualnym, więc możemy sobie na to pozwolić wyłącznie wobec osób, co do których mamy pewność, że je akceptują.

„Kobiety są świadome swoich ciał i granic. I jasno to zaznaczają”.

Joanna Bator, pisarka, ostatnio ukazała się jej powieść „Purezento”

Mam wrażenie, że ludzie flirtują bez przerwy. Zwłaszcza że pojawiło się mnóstwo nowych przestrzeni w internecie, w których można to robić bez ryzyka spotkania. Mnie to nie interesuje, bo ja kocham bezpośrednie kontakty, a świat wirtualny jest mi dosyć obcy. Kiedy pierwszy raz byłam w Japonii, usłyszałam o seksie bez ciał, z postaciami wirtualnymi. To są nowe sfery flirtu, które pewnie są przyszłością. Ale poza tym ludzie na szczęście jeszcze się rozmnażają, więc muszą się uwodzić! Ja uwielbiam flirtować, niestety. Według mnie flirt polega na mówieniu „tak” i „nie” jednocześnie, na budowaniu bliskości i dystansu, na przybliżaniu się i oddalaniu, na zamykaniu drzwi i ponownym ich otwieraniu. Flirt to napięcie erotyczne między mną a mężczyzną, który jest dla mnie atrakcyjny. I wcale nie musi prowadzić do romansu ani większej zażyłości, jest raczej tańcem godowym, do którego trzeba dużej mądrości i intuicji. Bo nie ma nic gorszego, gdy jedna strona jest wyrywna do flirtu i trafia na mur z drugiej. I dodatkowo tego nie widzi. Ale od tego daleko jeszcze do molestowania. Bo jeśli siedzisz na imprezie koło faceta, który łapie cię nagle za udo, to walisz go w pysk. I uznajesz jego zachowanie za zwykłe grubiaństwo. Ale jeśli twój szef chce, żebyś zrobiła mu laskę, bo inaczej stracisz pracę, to jest to molestowanie, przestępstwo. Na szczęście kobiety są coraz bardziej świadome swoich ciał i granic i jasno to zaznaczają. Przez co niektórzy mężczyźni muszą się czuć zagubieni. Ale dadzą radę, akcja #metoo jest także dla nich.

„Granica flirtu jest tam, gdzie jedna strona przestaje się na niego godzić”.

Sylwia Spurek, zastępczyni rzecznika praw obywatelskich ds. równego traktowania

Od 16 lat jestem szczęśliwą konkubiną, więc jeśli flirtuję, to z tą jedną, jedyną osobą. Lubię za to komedie romantyczne, ale takie, w których zabawne sytuacje przeplatają się z poważnym życiem: „To właśnie miłość”, „Holiday”, „Bezsenność w Seattle”. Tam nie ma gry, jest życie. A flirt kojarzy mi się z grą. I wszystko jest OK, dopóki na tę grę godzą się obie strony i gdy ta gra odbywa się w odpowiednim miejscu i czasie. Granica flirtu jest tam, gdzie jedna strona przestaje wyrażać na niego zgodę. Mężczyźni, którzy wieszczą jego koniec z powodu #metoo, zwyczajnie się mylą, bo w tej akcji, i w ogóle w feminizmie, chodzi przecież o to, żeby każdy czuł się komfortowo i bezpiecznie w przestrzeni publicznej i prywatnej. Problem zaczyna się już na poziomie prawienia komplementów. Bo częściej mówi się je kobietom i nawet jeśli mężczyzna ma dobre intencje, to jego zachowanie może spowodować postrzeganie kobiety przez jej wygląd, a nie kompetencje. I jeśli kobieta nie robi kariery jako modelka, tylko np. jako prawniczka albo lekarka, to komplement dotyczący wyglądu jest po prostu nie na miejscu. A jeśli zachodzi relacja władzy, zależności służbowej, trzeba być podwójnie uważnym. Na czyjeś granice i ich naruszanie. Oczywiście wszystko wyglądałoby inaczej w idealnym świecie, w którym mielibyśmy równe prawa i szanse. Ale nie mamy, więc na razie dyskutujmy na argumenty. A nie na komplementy.

„Nieprawda, że jeśli jesteśmy z kimś, to flirt nas nie dotyczy”.

Julia Wyszyńska, aktorka, zagrała jedną z głównych ról w filmie „Atak paniki”

Boję się flirtowania, bo jestem w stałym związku. Ale z drugiej strony wiem, jak może być ono stymulujące w mojej pracy, jak bardzo na scenie podbija stawkę. Uwielbiam obcować z mężczyznami, którzy mi imponują. I zdarza mi się czuć przyciąganie do reżyserów czy aktorów, co nie znaczy, że chciałabym mieć z którymś z nich romans. Bo jeśli między aktorami pojawia się
dobry kontakt oparty na podobnym poczuciu humoru albo rodzaju wdzięku czy błyskotliwości, to natychmiast wynosi każdą scenę na inny poziom. Nawet jeśli jest ona kompletnie niezwiązana z miłością czy seksem. Ten rodzaj napięcia w pracy jest bardzo ciekawy. Ale w życiu prywatnym stanowczo go unikam, bo mam konkretne wyobrażenie wierności. Przyzwolenie na flirt mogłoby być dla mojego partnera krzywdzące, dlatego sugerowanie komuś, że jestem otwarta na skok w bok jest mi obce. Na szczęście da się flirtować ze stałym partnerem, trzeba tylko nad tym pracować, ale jeśli się uda – jest najwspanialej. Ważne, żeby nie dać się nabrać, że jeśli z kimś jesteśmy, to nas ta sfera już nie dotyczy. Każdy potrzebuje takiego napięcia i jeśli go nie znajdzie w związku, to zacznie szukać gdzie indziej, w nadziei, że wciąż jest się atrakcyjnym, sexy, że nie wypadł z gry. Bo chyba o to chodzi w potrzebie flirtu, prawda?